Odwieczny Plan

19 gru 2013
Jan Gać
 

Kolejne święta upamiętniające przyjście na świat Jezusa Chrystusa. I kolejna okazja do wniknięcia w istotę tych świąt. W trakcie pisania tych kilku zdań przenoszę się w myślach tym razem nie do Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem, lecz na Pole Pasterzy, do Bet Sahur.

Są tam dwa sanktuaria, jedno franciszkańskie, gdzie pielgrzymi z całego świata często odprawiają w tamtejszych grotach Msze święte. Drugie, położone w niedalekim sąsiedztwie, tyle że nie na skalistym zboczu jak u franciszkanów, lecz na równinie, należy do Greków prawosławnych. Lubię oba te miejsca, bo tak w jednym, jak i w drugim można niejako dotknąć tamtego czasu, gdyż zachowały się tam autentyczne groty pasterzy. Można fizycznie znaleźć się w środowisku sprzed dwóch tysiącleci, czego nie doświadczy się w betlejemskiej bazylice, kryjącej pod ołtarzem grotę narodzenia. I jakże wiarygodnie brzmi tam głos Ewangelistów, Łukasza i Mateusza, przybliżający nam okoliczności narodzenia Jezusa. 

Chciałbym zatrzymać się właśnie przy owych okolicznościach. Łukasz Ewangelista podaje pewien szczegół chronologiczny, który miast wyjaśnić, raczej zaciemnia całą sprawę. Chodzi o spis ludności nakazany dekretem cesarza Oktawiana Augusta. I sugeruje, że jakoby posłuszny prawu rzymskiemu Józef – a przecież nie był obywatelem rzymskim – wybiera się w drogę do Betlejem, by się tam dać zapisać wraz ze swoją małżonką Maryją, bo pochodził z królewskiego rodu Dawida, a jak wiadomo, pasterz Dawid został namaszczony na króla judzkiego właśnie w Betlejem, w swym rodzinnym mieście. Bazując na argumencie spisu ludności, można by dojść do wniosku, że to przypadek kierował okolicznościami narodzin Jezusa. A tak przecież nie było. Prawo rzymskie było realistyczne, więc do cesarskich rejestrów podatkowych – bo o to chodziło – można się było zapisać w miejscu zamieszkania, w miejscu urodzenia lub w miejscu, skąd wywodził się ród danej osoby. By dopełnić przepisów rzymskich, Józef wcale nie musiał udawać się do Betlejem. Mógł tego dokonać w Nazarecie, gdzie mieszkał z Maryją. A jednak nie, wyruszył do Betlejem. Dlaczego?

Zwróćmy uwagę na odpowiedź, jakiej udzielają arcykapłani i uczeni w Piśmie królowi Judy, Herodowi, kiedy ten, zaniepokojony wieścią zasłyszaną z ust trzech mędrców, dopytuje się o miejsce narodzenia Mesjasza: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: (...) z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela (Mt 2, 5-6). Skoro wiedziały o tym religijne elity Izraela, to Józef by nie wiedział, że Mesjasz ma się narodzić w Betlejem? Musiał wiedzieć. Miał pełną świadomość, że Dziecko, które nosi w swoim łonie jego małżonka, jest zapowiedzianym Mesjaszem. Po to udawał się do Betlejem, świadomie i z rozmysłem, by w mieście biblijnego króla Dawida mógł przyjść na świat Jezus.

Józef wybrał się w podróż z Galilei do Judei nie w ostatniej chwili, tuż przed spodziewanym porodem, ale dużo wcześniej, by nie narażać swej ciężarnej małżonki na niebezpieczeństwa i niewygody podróży. Przecież Łukasz wyraźnie pisze, że kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania (Łk 2, 6). Nie pisze, że stało się to w chwili, gdy dopiero co weszli do miasta, jak najczęściej słyszymy to z ust kaznodziejów w homilii bożonarodzeniowej. Tak zatem na kolejnym etapie wchodzenia Boga w dzieje człowieka Józef z pełną odpowiedzialnością realizował zamysł Boga, jakkolwiek ani on sam, ani Maryja nie mogli znać wszystkich elementów odwiecznego Planu. Oni do tego Planu dopiero dorastali. 

 

Warto odwiedzić