Porządek radości

13 gru 2014
Mikołaj Świerad
 

Łucja z niecierpliwością spoglądała na zegarek, wyczekując powrotu taty. Tak chciałaby, żeby wreszcie przyjechał. Przecież obiecał jej kupić ten kalendarz! Jej pierwszy w życiu adwentowy kalendarz!

Pomysł podsunęła Nina, kuzynka. Od dawna mieszkała z ciocią oraz wujkiem w Norwegii, i ostatnio, kiedy znów rozmawiały przez komunikator, Nina opowiedziała o pewnym przedświątecznym zwyczaju: za pomocą takich kalendarzy dzieci w niektórych krajach odliczają czas do narodzin Chrystusa. Łucja również zapragnęła posiadać podobny kalendarz. Całe szczęście, że rodziców nie trzeba było namawiać!

Co dzień otwierała nowe okienka, skrywające w niewielkich niszach czekoladki lub karteczki z różnymi dobrymi postanowieniami na czas Adwentu. Niektóre udało się jej nawet spełnić. Teraz dni pozostałe do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa nabrały bardziej wyrazistego kształtu, a na religii katechetka pogratulowała dziewczynce pomysłu z kalendarzem. Jednak wkrótce potem myśli Łucji zaczęły zaprzątać całkiem inne sprawy. I wcale nie chodziło tu tylko o podciągnięcie ocen w szkole czy bożonarodzeniowe przygotowania.

Grudzień zawsze obfitował w prezenty. Najpierw na 6 grudnia znalazła przy łóżku tak bardzo wyczekiwany upominek, następnie podejrzała, co też rodzice przygotowali dla niej na imieniny. To coś schowane było w pawlaczu i – och – wyglądało nie mniej interesująco, niż niedawny mikołajkowy podarek. A przecież zbliżała się jeszcze Gwiazdka! Kuzynkę korciło, by wypaplać, co wujek z ciocią szykują dla swojej chrześnicy w Polsce i zanosiło się, iż będzie to coś naprawdę, naprawdę ekstra. Bywało, zapominała o kalendarzu, otwierając po dwa–trzy okienka na raz. W końcu tyle się ostatnio działo!

– Boże Narodzenie za pasem, a jest jeszcze mnóstwo do zrobienia – mamę stresowały przedświąteczne przygotowania. Szkoła, korepetycje, odrabianie lekcji, do tego dodatkowe obowiązki w postaci sprzątania czy nużąca i czasochłonna pomoc w zakupach – zaaferowana sobą oraz otaczającą ją wrzawą Łucja ani spostrzegła, jak szybko znikały kolejne kartki z kalendarza. Adwent wkroczył w okres bezpośrednio poprzedzający święta. Oto nadeszła Niedziela Gaudete i do Wigilii pozostały dwa dni.

Zwykle Łucja wyciszała się na roratach, jednak dzisiaj nawet w kościele miała trudności z koncentracją. Za kilka godzin ląduje samolot z Oslo z dawno niewidzianą rodziną na pokładzie. A jutro – 24 grudnia! Jak ocenić, co ją najbardziej cieszyło? Spotkanie z bliskimi? Podarunki? Ubieranie choinki, a może świąteczne przysmaki?

– Masz kalendarz adwentowy? Fajny – powiedziała kuzynka.

W domu wyraźnie odczuwało się podekscytowanie nadchodzącymi wydarzeniami i jeśli coś popsuło przedświąteczny nastrój, to zgubiony na lotnisku bagaż; nadzieje, iż wysłane omyłkowo do Holandii walizki dotrą na czas, topniały z każdą godziną.

Rankiem dziewczynki wymknęły się na roraty. Roratnie kazania bardzo się Łucji podobały. Również to, które usłyszała dzisiaj. Ksiądz tłumaczył: – Adwent to czas pobożnego, a zarazem radosnego oczekiwania na przyjście Pana. Jak wygląda jednak mój porządek radości? Na co i na kogo czekam i czy w przedświątecznym harmidrze potrafię dostrzec Zbawiciela, gdy już nadejdzie? Czy zdołam usłyszeć głos Nowonarodzonego? Wracały przez miasto, które właśnie wstawało z nocnego snu. Ale i Łucja czuła się, jakby ją obudzono. Jak wyglądało jej przygotowanie na przyjście Chrystusa?

– Gdybyście za rok odwiedzili nas na święta, to śniegu będzie na pewno dużo. Tam, na północy, nigdy go nie brakuje – mówiła kuzynka.

Wspominała jeszcze coś o prezentach, pozostawionych w zagubionym bagażu, lecz dla Łucji nie miało to już większego znaczenia. Chowając adwentowy lampion, spojrzała na stojący na półce adwentowy kalendarz. Odkryła ostatni element, wiedząc już, jaki powinien być właściwy porządek radości. Całe szczęście, w porę to zrozumiała.

 

Warto odwiedzić