Stworzenie człowieka (2)

06 sie 2015
ks. Jan Ożóg SJ
 

Z tego, co powiedzieliśmy sobie wcześniej, wynikają trzy niezwykle ważne wnioski. Najpierw to, że człowiek stworzony tuż przed nastaniem szabatu jest ucieleśnieniem wszystkich innych stworzeń.

W ciele człowieka przecież tkwią chyba wszystkie proste systemy życia, począwszy od najprostszej komórki. Ciało ludzkie zatem zostało utworzone na podstawie tego wszystkiego, co było przed człowiekiem stworzone i w tym znaczeniu to wszystko, co przed człowiekiem zostało stworzone, w jakimś stopniu w nim samym tkwi i istnieje. W tym też znaczeniu człowiek jest imago mundi, jest zatem obrazem świata, i możemy o nim powiedzieć, że jako mikrokosmos jest obrazem makrokosmosu. Jest on jednak równocześnie obrazem Pana Boga, a jeżeli tak, to jest on przedstawicielem stworzeń wobec Pana Boga, w ich imieniu żyje, myśli, mówi i działa. Jest przedstawicielem szczególnym, jest bowiem pośrednikiem między Panem Bogiem a stworzeniami i w tym znaczeniu każdy człowiek jest kapłanem, który w imieniu wszystkich – nawet tak drobnych, że gołym okiem niemal albo zupełnie niewidzialnych – stworzeń składa Panu Bogu ofiarę dziękczynną za istnienie. I to jest pierwszy niezwykle ważny dla nas wniosek.

Przede wszystkim jednak człowiek jest obrazem Pana Boga, bo tego chciał od niego sam Stwórca: na’aŝeh ‘ādām bacalmēnu kidmutēnuUczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi[1]. Człowiek zatem ─ podobny do Pana Boga ─ włada tym wszystkim, co istnieje. Nie jest co prawda właścicielem tego wszystkiego, jest tylko włodarzem, ale to oznacza, że panuje nad stworzeniami w imieniu Stwórcy, jest prawdziwym przedstawicielem Pana Boga wobec wspólnoty stworzenia. Człowiek reprezentuje chwałę Pana Boga i Jego nadrzędną władzę wobec stworzeń nierozumnych i nieożywionych. W tym znaczeniu człowiek, jako obraz Boży reprezentuje Pana Boga na ziemi. I to jest drugi wniosek.

I wreszcie trzeci wniosek. Człowiek staje przed Panem Bogiem w imieniu stworzenia, sam bowiem jest obrazem świata, staje też przed stworzeniami w imieniu Boga, jest bowiem obrazem Pana Boga. Zgodnie z nauką chrześcijańską zatem nie może on zginąć we wspólnocie stworzeń, ani też nie może być z niej w jakiś sposób wydzielony, wyobcowany. Człowiek bowiem jeszcze przed szabatem stworzenia występuje w roli podwójnej: jako obraz Pana Boga i jako obraz świata.

Dochodzimy w ten sposób do niezwykle ważnego - zwłaszcza u nas, w Polsce pomarksistowskiej - zagadnienia ewolucji i musimy sobie zadać pytanie, czy ewolucja może się zgadzać z biblijnym opisem stworzenia człowieka, albo może odwrotnie: czy biblijny opis stworzenia nie kłóci się z teorią ewolucji człowieka? Jest to zagadnienie i filozoficzne, i teologiczne zarazem. Oczywiście, musimy sobie wybić z głowy tę prostacką teorię ewolucji, jakiej nas uczyli nie tak dawno temu przedstawiciele marksizmu, według której człowiek w prostej linii od małpy się wywodzi. To naiwne, demagogiczne uproszczenie i całkowite spłycenie, a nawet wypaczenie naukowej teorii ewolucji. Bo równie dobrze można by powiedzieć, że się człowiek od kota wywodzi, bo ten też - jeżeli ma ochotę - na dwóch łapach stanie, człowiek znowu – zwłaszcza w niemowlęctwie – chętnie chodzi na czterech. To też, oczywiście, prostackie uproszczenie i wypaczenie teorii ewolucji.

Początek wielkiej dyskusji nad tym zagadnieniem dało wydane w roku 1859 dzieło Karola Darwina O powstawaniu gatunków na drodze doboru naturalnego, chociaż twórcą samej teorii ewolucji zdaje się być raczej Herbert Spencer, bo to on sformułował twierdzenie o przeżyciu najlepiej dostosowanego. Dzieło Darwina spowodowało gorącą dyskusję i gwałtowny sprzeciw zarówno ze strony Kościoła katolickiego, jak Kościołów protestanckich. Czas nie pozwala nam ani na zajęcie się tą dyskusją, ani na przedstawienie argumentów chrześcijańskich przeciwników teorii ewolucji, chociaż rzecz sama jest ogromnie ciekawa – jak zresztą każda dyskusja, kiedy to żadna ze stron przeciwnikowi z samego założenia nie chce przyznać racji.

Nasz Katechizm w ogóle się tą sprawą nie zajmuje, co jest zresztą zrozumiałe, zadaniem jego bowiem jest podanie zdrowej nauki chrześcijańskiej, a nie obrona przed mniej lub więcej błędnymi teoriami. Wydaje mi się jednak, że podczas naszych spotkań katechetycznych także na to pytanie jakąś odpowiedź dać trzeba choćby dlatego, żeby nie wyglądało, że chowamy głowę w piasek.

Przede wszystkim trzeba sobie wreszcie wybić z głowy przekonanie, które ciągle jeszcze u wielu chrześcijan tkwi, że biblijny opis stworzenia przedstawia jakiś zamknięty w sobie jednolity system, wykluczający jakiekolwiek zmiany w sposobie myślenia i ujmowania procesu stworzenia. Autorzy biblijni pod natchnieniem Ducha Świętego tak opisywali proces stworzenia, żeby on był jak najbardziej zrozumiały dla ich ówczesnych czytelników, ale to nie oznacza, że sam Duch Święty raz na zawsze zrezygnował z późniejszych, dokonanych przez ludzi, odkryć naukowych, ani tego, że ingerencja Ducha Świętego sprawiła, iż te odkrycia i dalsze badania są po prostu zbyteczne. Można powiedzieć, że ponieważ opisy stworzenia to dzieje Pana Boga ze światem - nie w świecie, tylko ze światem - to one same właśnie kierują czytelników ku dokonywaniu nowych odkryć i prowadzeniu nieustannie nowych doświadczeń. Inaczej mówiąc, opowiadania biblijne o stworzeniu świata są zawsze otwarte na przyszłość, a jeżeli tak, to są one wolne od jakiegokolwiek dogmatyzmu, zwłaszcza od dogmatyzmu wszerz i w głąb.

W biblijnym ujęciu na proces stwarzania świata przez Pana Boga trzeba spoglądać pod trzema jakby aspektami, jest to bowiem najpierw creatio originalis, czyli stworzenie pierwotne, stworzenie z niczego, następnie creatio continua, czyli nieustanny proces stwarzania, a właściwie proces czynienia, kształtowania świata, wreszcie creatio nova, czyli to nowe stworzenie, do którego zgodnie z nauczaniem Pisma świętego nieustannie dążymy.

Otóż teoria ewolucji jest sprzeczna ze stworzeniem pierwotnym, czyli ze stworzeniem z niczego, jeżeli je wyklucza. Jeżeli nie wyklucza stworzenia z niczego albo się nim nie zajmuje, nie może być z nim sprzeczna, bo się znajduje na zupełnie innym poziomie. Teorii tej w tym znaczeniu zresztą po cichutku się wypierają uczeni uczciwie się zajmujący obiektywnym badaniem początków wszechświata, badania te, bowiem doprowadzają ich obecnie do teorii tak zwanego Wielkiego Wybuchu, do którego doszło ileś tam lat wstecz. Ale fizyka czy astrofizyka jest już bezradna – i słusznie – w odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do tego Wielkiego Wybuchu. Teologia, zwłaszcza teologia biblijna i biblistyka, o tym Wielkim Wybuchu może powiedzieć, że został on spowodowany z niczego przez Wszechmogącego Pana Boga i że to nie wtedy został stworzony człowiek.

Nie kłóci się też teoria ewolucji z trzecim aspektem stworzenia, czyli ze stworzeniem nowym, jeżeli go nie odrzuca, ten etap stworzenia bowiem obejmuje tylko życie duchowe człowieka i ciało uwielbione po śmierci, czyli znowu jesteśmy na zupełnie innym poziomie.

Zachodzi zatem pytanie, czy teoria ewolucji kłóci się z drugim aspektem stworzenia, czyli stwarzaniem w znaczeniu czynienia, kształtowania świata. Otóż powiedzieliśmy, że człowiek został stworzony tuż przed rozpoczęciem szabatu, czyli pod koniec epoki stwarzania. Toteż jego stworzenie nie kłóci się z teorią ewolucji pod warunkiem, że mówimy tylko o stworzeniu ciała, dusza nieśmiertelna bowiem, jaką ciało ludzkie w pewnym momencie dziejów człowieka zostało obdarzone, została bezpośrednio stworzona przez Pana Boga i – jak to autor biblijny wyraża – tchnięta w ciało ludzkie ulepione z gleby ziemi. Tymi zagadnieniami zajmują się dwie nauki: najpierw paleoastronautyka, której przedmiotem jest powiązanie życia ziemskiego z kosmosem. Stara się znaleźć odpowiedź na pytanie, czy życie ziemskie mogło być przeniesione z kosmosu. Na razie ta nauka nie doszła do żadnej pewnej odpowiedzi, ale już jej założenie zdaje się być sprzeczne z opowiadaniem biblijnym, które się raczej wydaje opowiadać za ziemskim pochodzeniem człowieka. Drugą nauką jest antropogeneza, szczególnie jej odmiana paleoantropogeneza. Zajmuje się ona pochodzeniem człowieka, zwłaszcza pochodzeniem człowieka pradawnego.

Otóż wygląda na to, że właśnie antropogeneza doprowadzi do upadku teorii ewolucyjnego i powolnego rozwoju człowieka, dochodzi ona bowiem do wniosku, że w pewnym momencie dziejów - mogło to być na przykład jakieś dwieście tysięcy lat temu, a może więcej, nawet dużo więcej - nastąpił gwałtowny skok ewolucyjny w jakiejś linii istot człekokształtnych. Skok ten dokonany został z takim ogromnym przyspieszeniem, że wskutek pewnej manipulacji genetycznej dokonanej przez istoty wyższe - jak chcą zwolennicy paleoastronautyki - albo przez Istotę Wyższą, jak tego chcą zwolennicy biblijnego opisu stworzenia człowieka, niemal w jednej chwili istota człekokształtna stała się człowiekiem w całej pełni ze zdolnością do mowy i tworzenia pojęć. Dowodem na to ma być między innymi fakt, że osobniki tego samego gatunku stojące wtedy na tym samym stopniu rozwoju pozostały do dzisiaj na dawnym poziomie. Takimi są na przykład małpy człekokształtne, które się w niczym nie zmieniły od wielu tysięcy lat.

Czas już na podsumowanie. Ponieważ człowiek jest zarówno obrazem świata, jak obrazem Pana Boga, nie można wykluczyć, że jego powstanie łączy się z rozwojem istot człekokształtnych, w który to rozwój w pewnym momencie dziejów wkroczył sam Pan Bóg i w taką istotę człekokształtną wlał duszę nieśmiertelną i rozumną. Może to o tej chwili, jako o skoku genetycznym i ewolucyjnym mówią antropogenetycy. Ponieważ jednak dotychczas nie ma na to jeszcze żadnych przekonujących dowodów, musimy stwierdzić wprawdzie, że zgodnie z nauczaniem Pisma świętego człowiek pochodzi od Pana Boga i że przez Pana Boga został stworzony, ale nie wiemy, w jaki sposób konkretny to stwarzanie człowieka przebiegało. To zresztą nie jest powodem do smutku, bo przecież wiele rzeczy nie znamy i jakoś nasze życie się toczy. A prawdy wiary zawsze będą otoczone tajemnicą, bo to, co Bóg nam objawił, to zaledwie maleńka cząstka tego, co rzeczywiście istnieje.

 

 

[1]Rdz 1,26.

 

Przeczytaj także

ks. Jan Ożóg SJ
ks. Jan Ożóg SJ
św. Izydor z Sewilli
ks. Jacek Poznański SJ
s. Małgorzata Pagacz

Warto odwiedzić