Świadkowie zmartwychwstania

13 kwi 2017
Piotr Pikuła
 

Każdy chrześcijanin powołany jest do świadczenia życiem i słowem o Chrystusie. Zadanie to będzie można wykonać skutecznie jedynie wówczas, gdy każdy z nas nawiąże z Nim osobistą więź i będzie trwał w przyjaźni z Panem.

Tylko doświadczenie spotkania z żywym i obecnym Jezusem daje siłę niezbędną do świadczenia o Zmartwychwstałym na areopagach współczesnego świata. Gdy w Dniu Pięćdziesiątnicy św. Piotr przemówił do zgromadzonych w Jerozolimie tłumów, odwołał się do osobistego doświadczenia Izraelitów, którzy widzieli niezwykłe czyny, znaki i cuda dokonywane przez Jezusa. Sam zaś Piotr siebie i pozostałych Apostołów przedstawił jako świadków życia i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu: Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim. (...) Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami (Dz 2, 22-24. 32). Nieodparta moc osobistego doświadczenia i świadectwa sprawiła, że po wystąpieniu Apostoła chrzest przyjęło około trzech tysięcy słuchaczy.

Apostoł Piotr głosił Ewangelię o Chrystusie jako ten, kto ma pełną świadomość jej nadzwyczajnego charakteru. Dzieła dokonane przez Jezusa, o których opowiadał podczas swojej misji, musiały wielokrotnie wprowadzić jego słuchaczy w stan powątpiewania. Zapewne właśnie z tego powodu zawarł w swoim liście słowa: Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale [nauczaliśmy] jako naoczni świadkowie Jego wielkości (2 P 1, 16).

Zapewne Apostołowie nieraz spotykali się z oskarżeniem, że ich orędzie jest wytworem bujnej wyobraźni i należy włożyć je między bajki. To wynika z opisanej przez św. Łukasza reakcji Ateńczyków zebranych na Areopagu na słowa Pawła Apostoła o wskrzeszeniu z martwych Jezusa Chrystusa: Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: Posłuchamy cię o tym innym razem (Dz 17, 32). Niewielu wówczas uwierzyło słowom Apostoła z Tarsu. Najprawdopodobniej z tego typu doświadczeń wynika tak wyraźne wskazanie w jednym z listów Apostoła na świadków, którzy widzieli Zmartwychwstałego: ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15, 3-8).

Święty Paweł nie wymienił tu jeszcze jednej bardzo ważnej osoby, która pod wpływem spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym stała się zwiastunem dobrej nowiny. Chodzi o Marię Magdalenę, która według Jana Ewangelisty w wielkanocny poranek dwukrotnie była przy grobie Jezusa. Za pierwszym razem na widok odsuniętego kamienia pobiegła do Szymona Piotra i umiłowanego ucznia z wiadomością o – jak jej się zdawało – zabraniu ciała Pana. Za drugim razem spotkała Zmartwychwstałego, który posłał ją z wiadomością do swoich braci. Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi powiedział” (J 20, 18). Kobieta uwolniona niegdyś przez Jezusa spod władzy złych duchów staje się heroldem, który poprzedza przybycie swego zwycięskiego Pana.

Święty Jan nie pozostawił nam opisu uczuć, jakich doznała Maria Magdalena pod wpływem spotkania ze swoim ukochanym Nauczycielem. Możemy się ich tylko domyślać. Być może pomocne okażą się tu wyznania szesnastowiecznej mistyczki św. Teresy z Avili, autorki Twierdzy wewnętrznej. W dziele tym znaleźć możemy bardzo bogaty opis jej duchowego spotkania z Bogiem, które wprawia człowieka w zachwyt. Doświadczenie zachwycenia jest według św. Teresy tak potężne, że człowiek wydaje się źdźbłem wobec wszechpotężnego Pana: W chwili, gdy to piszę, upewniam was, siostry, cała przerażona jestem od zdumienia na samo wspomnienie tej ogromnej potęgi, jaką tu wielki On Król i Pan nasz objawia. Pod wpływem tego przeżycia człowiek doznaje tak wielkiej radości, że w oczach innych ludzi może wydawać się szalonym. Święta przywołała tu przykład św. Franciszka, który chodził po błoniach i polach wielkim głosem wołając, a napadnięty przez zbójców oznajmił im, iż jest heroldem wielkiego Króla. I dodała: O, jakież to, siostry, szczęśliwe i pożądane szaleństwo! Oby Bóg wszystkim nam użyczyć go raczył!

Potrzebujemy dzisiaj tej szalonej radości, która każe chrześcijaninowi iść i głosić Zmartwychwstałego. W naszych współczesnych warunkach, gdy na każdym kroku widoczne jest odchodzenie wiernych od wiary, konieczna jest nowa ewangelizacja. Ksiądz prof. Stanisław Dyk w książce zatytułowanej Nowa ewangelizacja. Konkretne wyzwanie stwierdził, że w procesie ewangelizacji radość jest niezbędna: Motywem tej radości jest fakt, że centrum ewangelizacji stanowi osoba Jezusa Chrystusa, posłanego przez Boga z miłości do człowieka i dla zbawienia świata. Orędzie o zbawczej i zwycięskiej miłości Chrystusa, o możliwości nowego życia w Duchu Świętym oraz obecność Zmartwychwstałego w głoszonym kerygmacie sprawiają, że ewangelizacja jest wybuchem radości (s. 15). Kerygmat jest orędziem o Bożym Królestwie, a ten, kto je głosi, jest jak starożytny herold (keryks), który biegł przed powozem króla i ogłaszał jego nadejście.

Chrystus zmartwychwstał! Na współczesnych areopagach świata powinno wciąż rozbrzmiewać to wielkanocne orędzie. I choć za jego głoszenie może nam grozić wyśmianie, zlekceważenie, a czasem nawet męczeństwo, nie może zabraknąć takiego świadectwa. I nie zabraknie go, jeśli będziemy nieustannie żyć w przyjaźni z Panem. Wówczas pragnienie dzielenia się dobrą nowiną będzie w nas tak silne, że wobec różnych przeciwności powtarzać będziemy słowa Piotra i Jana: My nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli (Dz 4, 20).

 

Warto odwiedzić