Samotność i wspólnota

24 cze 2013
ks. Jerzy Sermak SJ
 

Wydaje się, że dzisiaj bardzo mocno podkreśla się wspólnotowy wymiar życia człowieka, pomniejszając czy wręcz lekceważąc prawdę o niepowtarzalności każdego. Jak zadbać o równowagę tych dwóch form bycia człowieka? (Józef )

Niewątpliwie udział i wpływ wspólnoty na rozwój człowieka jest ogromny. I nie jest to kwestia dotycząca dopiero naszych czasów. Już w raju, zaraz po stworzeniu Adama, Pan Bóg postanowił: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc (Rdz 2, 18). Tak powstała z woli Bożej pierwsza ludzka wspólnota. Wszyscy z niej wyrośliśmy. Nikt dziś nie zaprzeczy konieczności otwierania się na innych we wzajemnym darze. Znakiem niebywałej pychy i egoizmu byłoby powiedzenie: „Nie potrzebuję nikogo do szczęścia, sam sobie poradzę, ale niech też nikt niczego się po mnie nie spodziewa”. Nikt przecież nie dał sam sobie życia ani tego, co jest mu potrzebne do godnego przeżywania i rozwoju swego człowieczeństwa. Dlatego tak ważna jest nie tylko świadomość powołania do życia we wspólnocie, ale także umiejętność wzajemnego dzielenia się swoimi talentami i doświadczeniem. Można chyba powiedzieć, że Bóg nas stworzył bytami niedoskonałymi także po to, żebyśmy się rozejrzeli wokół siebie i pytali: „Co ja mogę dać innym i jakim dobrem ludzie mogą mnie obdarzyć?”.

Widzimy więc, że obecność innych w życiu każdego z nas jest bardzo ważna. Zawsze jednak będzie to rola pomocnicza. Życie jest bowiem złożone w ręce każdego człowieka i każdy ponosi osobistą odpowiedzialność za to, co z tym życiem uczyni. Ono jest darem i zadaniem, w którego wypełnieniu nikt nas nie zastąpi. Żadna wspólnota, nawet małżeństwo i rodzina, nie może wziąć na siebie odpowiedzialności za życie któregoś z jej członków. Życie jest Bożym darem dla mnie i ja sam kiedyś będę rozliczany z tego, co z tym darem uczyniłem. Sam też decyduję o tym, w jakiej wspólnocie ten dar będę rozwijał i jak skorzystam z udzielonej mi wolności. Nie można liczyć na odpowiedzialność zbiorową. Duchowe dary pamięci, rozumu i woli mają mi pomóc roztropnie korzystać ze wszystkiego co dobre na tym świecie, a przede wszystkim mają mi pomóc wybierać takich ludzi, z którymi we wspólnocie łatwiej mi będzie zrealizować cel, do którego w życiu zdążam. Ta osobista odpowiedzialność za życie niesie z sobą wezwanie do wyciszenia i samotności. Trzeba umieć czasami odejść od ludzi, by samemu stanąć przed Bogiem i pomyśleć o swoim życiu, o swoich wyborach, o swojej wspólnocie. Samotność jest darem tak samo ważnym jak wspólnota. Dla dobra swojego i innych trzeba zafundować sobie chwile samotności, by przemyśleć i skorygować swoją drogę i by mocniejszym wrócić do ludzi. Dziś nie tylko zakonnicy, ale coraz więcej ludzi świeckich korzysta z daru wyciszenia i samotności.

Pozostaje jeszcze trzeci, niezwykle trudny w naszym życiu, element – osamotnienie. Kiedy mamy z nim do czynienia? Człowiek, który dobrze wykorzystał czas samotności, w szczerej refleksji nad sobą uświadamia sobie, że jest jednym z wielu elementów swojej wspólnoty: rodziny, parafii, narodu. To go zobowiązuje do ofiarowania tej wspólnocie swoich talentów, pracy, czasu i serca. Chce dać siebie tym, z którymi pragnie dzielić życie. W zamian oczekuje, że przez pozostałych członków wspólnoty zostanie przyjęty z taką samą otwartością, a to znaczy, że będzie mógł liczyć na ich wsparcie i pomoc. Osamotnienie pojawia się tam, gdzie ktoś albo z własnej winy, albo z winy swojej wspólnoty zostaje pozbawiony wsparcia, odseparowany od innych, odsunięty na margines. Wtedy, kiedy szczególnie potrzebuje pomocy, zostaje pozostawiony sam sobie. Tak jak samotność jest świadomością osobistej odpowiedzialności za swoje życiowe wybory, tak osamotnienie jest pozostawieniem człowieka samemu sobie, w sytuacji kiedy bardzo potrzebuje wsparcia innych. Samotność jest wyborem, osamotnienie – skazaniem.

 

Warto odwiedzić