Na Madagaskarze będzie Sanktuarium bł. o. Jana Beyzyma
O tym, że Malgasze kochają bł. Jana Beyzyma SJ i pamiętają o nim, przekonałem się już ponad trzydzieści lat temu, kiedy moje misyjne drogi zawiodły mnie na Madagaskar.
Bywałem często w Maranie, gdzie ten polski Samarytanin przed ponad stu laty wybudował szpital dla chorych na trąd i gdzie do dziś spoczywają jego doczesne szczątki. Po cichu zawsze marzyłem, żeby być jak najbliżej tego miejsca, i moje marzenie się spełniło. Sześć lat temu zostałem kapelanem szpitala właśnie w Maranie. Kapelani bywali tu różni – Francuzi, Malgasze – a ja jestem drugim, po o. Beyzymie, Polakiem, który zamieszkał tu wśród trędowatych. Jest to dla mnie nie tylko zaszczyt, ale przede wszystkim wielka odpowiedzialność za kontynuację tego dzieła, które nasz wielki o. Jan rozpoczął.
Na co dzień dbam o duchowe sprawy pacjentów Marany, a także staram się zapewnić im podstawowe środki do życia (leki, żywność). Przeprowadziłem też najpilniejsze remonty, wybudowałem studnię, dzięki której nie musimy martwić się na co dzień, że wody nie będzie. Nie mógłbym tego wszystkiego zrobić, gdyby nie pomoc naszych kochanych Rodaków. Tak jak kiedyś pomagali o. Beyzymowi, pomagają też i mnie. Tylko dzięki ich ofiarom – darom serca szpital może funkcjonować, a pacjenci odzyskiwać tu zdrowie i wracać do normalnego życia.
Nad Maraną czuwa bł. o. Jan i jej patronka – Matka Boża Częstochowska, którą on ukochał i którą pokochali też Malgasze. Codziennie w szpitalnej kaplicy polecamy naszych dobroczyńców podczas Mszy św. Każdego dnia o godz. 16.00 nasi chorzy odmawiają różaniec w ich intencji.
Będąc w Maranie, widzę na co dzień, że nie tylko nasi chorzy darzą szacunkiem o. Jana i modlą się do niego, prosząc o wstawiennictwo u Pana. Tu na co dzień dzieją się cuda. Wieść o tym rozchodzi się na całą wyspę i stąd, w ostatnim czasie, coraz liczniej do Marany przybywają pielgrzymki. Bywają tu również turyści, a wśród nich, oczywiście, Polacy.
Myślałem o tym od dawna, żeby w Maranie wybudować kościół, bo nasza szpitalna kaplica niewiele osób pomieści, a zdarza się, że jednorazowo przybywa do nas ponad trzy tysiące ludzi. Myślałem, marzyłem… I znowu to marzenie się pewnie spełni. W 2022 roku wezwał mnie mój ówczesny przełożony – o. Fulgence Ratsimbazafy (prowincjał malgaskiej prowincji jezuitów) i powiedział, że ma dla mnie wielkie zadanie: mam w Maranie wybudować sanktuarium bł. Jana Beyzyma. Nie wierzyłem własnym uszom. Marzyłem tylko o skromnym kościółku, a tu masz: będzie sanktuarium! Ucieszyło mnie, że to właśnie Malgasze wyszli z tą inicjatywą. Że pamiętają i chcą uczcić Apostoła Trędowatych, który oddał im nie tylko swoje siły i zdrowie, ale przede wszystkim serce.
Wybudować sanktuarium to nie problem, jeśli ma się na to środki. A cóż ja mogę? Ale, o. Jan też nie miał przysłowiowego grosza przy duszy, a szpital dla trędowatych wybudował. Dlatego proszę go codziennie o pomoc i o prowadzenie w tej jakże trudnej sprawie. Proszę też Matkę Najświętszą, żeby wyprosiła dla mnie odwagę i siłę, abym mógł się z tym wyzwaniem zmierzyć.
Tak jak o. Beyzym liczę przede wszystkim na wsparcie Rodaków, i nie zwiodłem się. Na koncie budowy sanktuarium jest już pewna suma pieniędzy. Na razie wystarczy to jedynie na rozpoczęcie prac, bo całość będzie kosztowała około 1 mln zł. W 2023 roku rozpoczęliśmy przygotowywać plac pod budowę – poza murami Marany (200 m od szpitala). Zaczęliśmy od wycięcia części lasu na wzgórzu. Odsłoniliśmy teren, a także uzyskaliśmy sporo drewna, które w przyszłości posłuży do zrobienia ławek, konfesjonałów i innych kościelnych sprzętów. Następnie, przez wiele miesięcy, skuwaliśmy granitowe skały w pobliżu Marany, żeby uzyskać kamień potrzebny do budowy. Potem przystąpiliśmy do niwelacji terenu. Przerzuciliśmy ponad 30 tys. metrów sześciennych ziemi. Ludzie wynajęci do tych prac robili to ręcznie (jak za czasów o. Beyzyma), bo na zatrudnienie specjalistycznej firmy i na odpowiedni sprzęt nas nie stać. Dodam, że w tych pracach z wielką chęcią pomagali także i nasi pacjenci, którym zdrowie na to pozwoliło.
Można powiedzieć, że plac już gotowy. Mamy też opracowany przez architekta projekt sanktuarium. Świątynia będzie miała 30 metrów długości i 24 metry szerokości i pomieści ponad 500 osób. Jest też projekt polowego ołtarza i amfiteatru z miejscami dla ponad 3,5 tysiąca osób.
Kiedy ruszy budowa? Na razie trudno mi podać jakiś dokładniejszy termin. Planujemy, że 10 października poświęcimy plac i wmurujemy kamień węgielny pod budowę. A szczególny to kamień, bo przywieziony z Ziemi Świętej, z Góry Błogosławieństw. Na takim kamieniu na pewno budować będzie łatwiej i pewniej. Wmurowania kamienia wegielnego dokona arcybiskup diecezji Fulgence Rabemahafaly oraz arcybiskup nuncjusz na Madagaskarze nasz Polak Tomasz Gryza, poprzedzimy to nowenną za przyczyną bł. Jana Beyzyma o pomyślne ziszczenie tego przedsięwzięcia.
Malgasze już się cieszą na myśl o sanktuarium. Niestety, finansowo nie pomogą, bo są bardzo biedni. Tak jak kiedyś o. Beyzym, możemy i my liczyć tylko na pomoc. Z całego serca dziękuję więc za każdą ofiarę na ten szczytny cel, za każdy „wdowi grosz”. Dziękuję ofiarodawcom tym znanym z imienia i nazwiska i tym anonimowym. Dziękuję Rodakom z Kraju i tym z Ośrodka Milenijnego w Chicago, i z Australii.
Jestem bardzo wdzięczny moim Krajanom z Paszyna (mojej rodzinnej parafii), a także parafianom z naszych dwóch jezuickich parafii w Nowym Sączu, którzy wspierają mnie od lat w mojej misyjnej posłudze na Madagaskarze. Słowa wdzięczności kieruję do członków Apostolstwa Modlitwy w Polsce (Papieskiej Światowej Sieci Modlitwy) i wszystkich Czytelników miesięcznika „Modlitwa i Służba” za ich modlitwy i za materialne wsparcie tak potrzebne nam na budowę tego sanktuarium na Madagaskarze. Do tych podziękowań dołączają się również moi podopieczni – „czarne pisklęta” z Marany. Dziękuję z całego serca i bardzo proszę o modlitwę w tej intencji.
Mam nadzieję, że – dzięki Bogu i ludziom o dobrych sercach – uda mi się to sanktuarium wybudować – na Bożą chwałę i po to, by pamięć o tym naszym Wielkim Rodaku trwała – w Polsce i na świecie.
***
o. Józef Pawłowski SJ – kapelan szpitala w Maranie