Droga do Jerozolimy i wdzięczność - 12 X 2025
28. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Łukasza 17, 11-19
Święty Łukasz ukazuje Pana Jezusa jako udającego się do Jerozolimy, to znaczy do miejsca, gdzie ma dopełnić dzieła zbawienia.
Całe Jego życie nakierowane jest na nasze zbawienie. To znak dla nas – Jego uczniów – a zarazem pytanie: na co nakierowane jest moje życie, ku czemu ja zmierzam? Wszak droga ucznia Jezusa to droga Jego śladami.
Także nasze życie ma być zmierzaniem do Jerozolimy, naturalnie niekoniecznie tej fizycznej, choć dla wielu pokoleń uczniów Jezusa pielgrzymka do Jerozolimy była bardzo ważna, do tego stopnia, że gdy nie było to możliwe z racji wojen i okupacji Ziemi Świętej przez muzułmanów, zakładali w swoich krajach swoiste Jerozolimy, zwane Kalwariami, czy wręcz Jerozolimą z różnymi dodatkami w nazwie. Także w naszej Ojczyźnie mamy kilka Kalwarii: Pakoska, Pacławska, Wejherowska, Zebrzydowska, Żmudzka (na Litwie), Góra Kalwaria… Oczywiście, także fizyczna pielgrzymka jest ważna, bo nie jesteśmy samym tylko duchem – lecz duchem wcielonym. Jednakże to, co najistotniejsze, to właśnie aspekt duchowy. Całe nasze życie będące drogą za Jezusem ma być duchowym zmierzaniem do Jerozolimy, więc do zbawienia, i to nie tylko naszego zbawienia, lecz także zbawiania tych, których spotykamy na naszej drodze do Jerozolimy.
W Ewangelii tej niedzieli Jezus spotyka na swojej drodze do Jerozolimy dziesięciu trędowatych. Trąd w Biblii zawsze jest symbolem grzechu, gdyż grzech to choroba, która toczy człowieka za życia i uśmierca go na raty. Nie tylko zabija jego samego, lecz także niszczy jego najważniejsze relacje, poczynając od relacji z Bogiem, a na relacji z najbliższymi i innymi ludźmi kończąc. Trąd w czasach Pana Jezusa i przez całe wieki później był chorobą nieuleczalną, a ponieważ jest też chorobą zaraźliwą, chorych separowano od ludzi zdrowych. Tak jest i z grzechem. Nikt sam siebie nie uleczy z grzechu. Nikt sam siebie nie zbawi. Jak mówi Pismo, zbawienie pochodzi od Pana (por. Ps 3, 8 i 37, 39) – tylko od Pana. Każdy z nas doświadczył go w chrzcie św., ale doświadcza też na różne sposoby w Kościele, który – jak podkreśla Sobór Watykański II – jest sakramentem zbawienia. Lecz i my jako jego członkowie stajemy się narzędziami zbawienia. Mamy je nieść naszym grzesznym braciom. Jezus mówi do swoich uczniów: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! (Mt 10, 8). Możemy to jednak czynić nie naszą, ale Jego mocą, przynosząc Go naszym zagubionym siostrom i braciom, którzy doświadczają choroby, trądu, śmierci grzechu i zniewolenia nim.
Na koniec jeszcze bardzo ważne przypomnienie i ostrzeżenie: byśmy nigdy nie stracili postawy wdzięczności. Można bowiem przyzwyczaić się do Bożych darów i traktować je jak coś, co się nam należy, tak jak dziewięciu uzdrowionych z Ewangelii tej niedzieli. Nasza pobożność, codzienne obcowanie z sakramentami i Pismem Świętym może sprawić, że zaczniemy je traktować jako coś zwyczajnego, oczywistego, wręcz należącego się nam. Dlatego ciągle trzeba w sobie odświeżać świadomość wielkości tych darów i tego, jak bardzo nie zasługujemy na nie, jak są darmowym darem Miłości Boga. Wdzięczność ożywia miłość, jej brak zaś powoli ją osłabia, a z czasem niweczy. Nie przypadkiem pisze Apostoł: W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1 Tes 5, 18), bo też wszystko jest darem Boga.