Anna – matka Samuela
Moje serce raduje się w Panu, dzięki Niemu moc moja wzrasta. Szeroko otwarłam usta przeciw moim wrogom, bo cieszyć się mogę Twoją pomocą. Nikt nie jest tak święty jak Ty, Panie, poza Tobą bowiem nie ma nikogo, prócz naszego Boga nie ma innej ostoi. 1 Księga Samuela 2, 1-2
To pierwsze słowa hymnu, który Panu Bogu wyśpiewała Anna – matka Samuela, wdzięczna za to, co Pan Bóg uczynił w jej życiu. Ona pierwsza w historii nosiła to imię, jakże popularne wśród żydówek i chrześcijanek. U tych pierwszych zapewne ze względu właśnie na Annę – matkę Samuela, u chrześcijanek – ze względu na jej imienniczkę, matkę Najświętszej Maryi Panny. Samo imię po hebrajsku חַנָּה (Hannah) oznacza „łaska” lub „wdzięk”, czasami jest tłumaczone jako „pełna wdzięku, łaski”. Kontrastuje ono z jego pierwszą nosicielką, którą spotykamy na początku Pierwszej Księgi Samuela. Sama siebie określa jako „nieszczęśliwą kobietę”. Być może była piękna – pełna wdzięku, ale miała pewien brak, który w tamtych czasach dyskwalifikował ją jako kobietę i żonę. Była niepłodna. A że były to czasy wielożeństwa w Izraelu, jej mąż Elkana miał drugą żonę – Peninnę, która dała mu wiele dzieci. Elkana – zapewne ze względu na wdzięk Anny – wyróżniał ją i podkreślał, jak bardzo ją kocha, ale jej rywalka tym bardziej ją upokarzała, co Annę przyprawiało o łzy.
Elkana wraz z żonami pielgrzymował co roku do domu Pana w Szilo. W czasie jednej z tych pielgrzymek Anna była tak udręczona przez swą rywalkę, że nie tylko płakała, ale też straciła chęć na świąteczne ucztowanie. Miłe słowa męża nie dawały jej pociechy. Wtedy całym sercem zwróciła się ku Bogu: Smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona (1 Sm 1, 10). Co więcej, przyrzekła Bogu, że jeśli da jej potomka płci męskiej, odda go Panu po wszystkie dni jego życia. Jej modlitwa jednak była bardzo dziwna jak na tamte czasy: Anna mówiła tylko w głębi swego serca, poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać (1 Sm 1, 13). Tak się wtedy nie modlono. Stąd też obserwujący ją kapłan Heli doszedł do wniosku, że jest pijana, i zaczął ją strofować. Lecz ona mu odpowiedziała: Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas (1 Sm 1, 15-16).
Można by powiedzieć, że Anna stała się prekursorką modlitwy sercem. Heli odpowiedział: „Idź w pokoju, a Bóg Izraela niech spełni prośbę, jaką do Niego zaniosłaś” (1 Sm 1, 15-16). Anna tego właśnie potrzebowała. Dlatego wróciła do domu pocieszona z ufnością, że Pan spełni jej prośbę. I rzeczywiście tak się stało. Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ powiedziała: „Uprosiłam go u Pana” (1 Sm 1, 20). Imię „Samuel” oznacza bowiem „Bóg wysłuchał” albo – jak niektórzy tłumaczą – „Wyproszony od Boga”. Kiedy odstawiła go od piersi, wypełniła swe przyrzeczenie dane Bogu – zaprowadziła Samuela do Szilo i oddała na służbę Panu ze słowami: Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu (1 Sm 1, 28).
Ileż lat mógł mieć wtedy Samuel – dwa, może trzy? Co musiała czuć matka, która jedynego swego syna – małe jeszcze przecież dziecko – zostawiała i oddała, jakbyśmy dziś powiedzieli, w obce ręce? Przecież nie wiedziała, czy jeszcze będzie mieć dzieci. Ale Anna właśnie w tej sytuacji po rozstaniu się ze swoim synkiem wyśpiewuje wspaniały hymn na cześć Boga, który jest wyrazem jej wiary i wdzięczności Bogu za dzieła, których dokonuje nie tylko w jej życiu, ale także w historii jej narodu – Izraela (1 Sm 2, 1-10). Tu rzeczywiście Anna z nieszczęśliwej kobiety, pełnej żalu i łez, staje się Anną pełną wdzięku i łaski. Ostatnie wersety jej hymnu mają wręcz charakter prorocki, bo pojawia się w nich słowo „pomazaniec”, po hebrajsku מָשִׁיחַ (masziach), czyli „mesjasz”. Przez to staje się on pierwszym bodaj hymnem mesjańskim. Jego tekst spisano kilka wieków po tym, jak został wygłoszony przez Annę, dlatego bibliści uważają, że autor natchniony dołączył pewne elementy, których Anna jeszcze znać nie mogła.
Niemniej jest to Słowo Boże, które uczy modlitwy i postawy ufności poprzez wieki. Anna jest tu nauczycielką nie tylko modlitwy sercem, czyli całą swoją głębią, nie oglądając się na to, co powiedzą ludzie, ale uczy nas też modlitwy dziękczynnej. W judaizmie modlitwa Anny jest wzorem, w jaki sposób się modlić, szczególnie dla Amidah (drugiej co do ważności modlitwy dla Żydów po Szema Izrael, bo tę modlitwę odmawia się w ciszy i skupieniu. Hymn Anny jest też częścią katolickiej Liturgii Godzin, popularnie zwanej brewiarzem, i odmawia się go lub śpiewa jako kantyk jutrzni w środę drugiego tygodnia brewiarzowego, a w lekcjonarzach mszalnych użyty jest aż 6 razy jako psalm responsoryjny.
Święty Jan Paweł II poświęcił mu jedną ze swoich katechez w ramach audiencji generalnych. A oto bodaj najważniejszy fragment tej katechezy: Dziękczynna pieśń, pojawiająca się na ustach tej matki [Anny], zostanie podjęta w zmienionej formie przez inną matkę, Maryję, która pozostając dziewicą, porodzi za sprawą Ducha Bożego. Istotnie, w Magnificat Matki Jezusa można dostrzec zarys pieśni Anny, która właśnie z tego powodu określana jest jako Magnificat Starego Testamentu. Maryi zapewne bliski był hymn Anny – matki Samuela, tym bardziej że sama miała za matkę jej imienniczkę, która nie tylko znała, ale i – jak możemy przypuszczać – modliła się tym hymnem. W Magnificat Maryi rozbłyska pełnym światłem to, co w hymnie Anny jest tylko delikatną zapowiedzią.