Dobra zabawa

20 paź 2015
Mikołaj Świerad
 

Radio transmituje Konkursu Chopinowski. Na biurku jest bałagan. Na blacie wyścielonym gazetami stoją rzędy farb, pędzli, jest tubka kleju i garść kolorowych liści. Nadeszła jesień.

A w naszym mieszkaniu jesienią szczególnie dużo malujemy i tworzymy. Podwórka powoli pustoszeją, więc żebyśmy nie siedzieli przed komputerem, babcia zachęciła nas do zabawy plastycznej. Sama zawodowo maluje obrazy. Teraz na przykład malowała serię z aeroplanami. Latały nad Katedrą Gnieźnieńską albo klasztorem w Tyńcu, a patrząc na nie, miałam wrażenie, że jeden zaraz opuści obraz i wleci do pokoju.

– Mi tak nigdy nie wychodzi – żalił się Mikołaj.

Oczywiście babcia ma za sobą wiele lat doświadczenia, lecz nawet gdyby było inaczej, pewnie i tak byśmy tworzyli. Mylicie się, sądząc, że potrzeba do tego nie wiadomo jakich zdolności lub materiałów. Dziś na przykład robię z Martą wyklejankę z liści, ale mój brat szkicuje silnik okrętowej maszyny. Jedne prace są bardziej udane, inne mniej. Chodzi o to, byśmy sprawdzali oraz rozwijali własne umiejętności, a przede wszystkim – ćwiczyli wyobraźnię. Bo ona jest najważniejsza. Czasem narzekamy, kiedy zabraknie jakiegoś koloru albo nawet skończy się blok. Lecz malować można na wykorzystanych już kartkach. A kolory? Są trzy podstawowe: żółty, czerwony i granatowy. I z tych barw można stworzyć większość innych.

– Co u was tak cicho, gdzie dzieciaki? – spytała kiedyś ciocia.

A my ułożyliśmy akurat z klocków plan niby-mieszkania, wstawiliśmy do niego kauczukowe figurki psów z jakiegoś kompletu małego zoo i bawiliśmy się w dom, do którego próbuje podkraść się banda hultaja Stemplowicza.

Dni otwarte muzeów to fantastyczna możliwość, by obejrzeć kolekcje rzeźb i obrazów; rzadko trafia się taka okazja, ale jeśli jest, bezwzględnie z niej korzystamy. Moja starsza siostra zainteresowała się pisaniem ikon. Październik jest miesiącem maryjnym, Marta postanowiła więc przekalkować, a potem pokolorować ikonę Matki Boskiej. W wolnych chwilach dzielnie nad nią pracuje. Brat rysuje mapy albo wykreśla plany miast. Ja zaś najbardziej lubię wymyślać zamki, w których mieszkają królewny. Przenosi mnie to w świat ulubionych bohaterów, tych książkowych, ale i tych stworzonych jedynie w mej wyobraźni. Oto ku zamkowi zmierza rycerz, jedzie przez gęsty sosnowy las, którego drzewa – tak akurat mi wyszło – niewiele są większe od dzielnego rycerza. Startowałam nawet w pewnym konkursie plastycznym, jednak bez powodzenia. Ale co tam – liczy się dobra zabawa.

Kiedy nie mam ochoty na malowanie, zamieniam kredki na pióro i próbuję pisać opowiadania. Wszystko gromadzę w specjalnej teczce. Ciekawe, co poczuję, kiedy za kilka lat, gdy będę starsza, zajrzę do niej.

Odkąd poszliśmy do szkoły, w naszych pokojach następowały pewne zmiany. Wygodne biurka oraz właściwie usytuowane i oświetlone stanowiska pracy są czymś, na co bardzo zwracają uwagę nasi rodzie, podobnie jak postawa.

– Nie garbcie się, siedźcie prosto – słyszymy niemal bez przerwy.

Ważnym miejscem w domu jest zawieszona na ścianie duża słomkowa mata. Przyczepiamy do niej nasze prace. Powstają z nich najprawdziwsze wystawy. Letnia powędrowała już do pudełka, teraz czas na ekspozycję jesienną. Znajdą się w niej wyklejane liście, maszyny Mikołaja, wycinanki i całe mnóstwo malunków.

Goście oglądają je z zainteresowaniem, lecz cóż stoi na przeszkodzie, by sami także powiesili na ścianie korkową tablicę? I mama z tatą też lubią porysować.

Owszem, zdarzają się niespodziewane sytuacje. Tu kapnie farba, tam przewróci się atrament albo wypadnie brudny pędzel. Wszystko jednak można posprzątać, doczyścić, wyprać.

Wracam do swojej wyklejanki. Jutro wybierzemy się do parku poszukać kasztanów i żołędzi na ludziki. A jeśli tata nie zapomni i kupi jarzębinę, będę mogła zrobić prawdziwe, jarzębinowe korale. Zdążę przez wieczornym nabożeństwem różańcowym.

 

Warto odwiedzić