Dni krzyżowe

01 Maj 2012
Mikołaj Świerad
 

Nastały ciepłe majowe dni. Po południu trochę padało, lecz zza chmur znów szybko wyjrzało słońce. Ziemia lekko parowała. Mokrą od deszczu wiejską drogą kroczyło dwoje dzieci. Dziewczynka trzymała w ręku dużą parasolkę.

– Filip, chodź, bo się spóźnimy – poganiała młodszego brata Patrycja.

Przy furtce za zakrętem czekała już jej najlepsza koleżanka, Iwonka, ze swą młodszą siostrą, Basią. Iwonka ubrała się odświętnie, założyła ulubioną bluzkę z damą w kapeluszu. Patrycja dostrzegła, że opustoszałą zwykle o tej porze dnia drogą szło teraz sporo ludzi. Wszyscy oni opuścili domostwa, ciągnąc ku wzgórzu, na którym stała niewielka, murowana kapliczka, wzniesiona bardzo dawno temu. W ich miejscowości Dni krzyżowe łączyły się niezmiennie z postacią św. Stanisława.

Wedle krążących wśród okolicznych mieszkańców i przekazywanych z pokolenia na pokolenie podań św. Stanisław podróżował do swego rodzinnego domu w Szczepanowie. Zapadał zmierzch. Biskup postanowił zatrzymać się na noc w najbliższej wiosce. Jego odzienie – strój wędrowca – w niczym nie zdradzało prawdziwego pochodzenia. Nieufni ludzi, widząc obcego, odmówili mu gościny. Św. Stanisław zmuszony był spędzić noc w stogu siana na pobliskim wzgórzu. Dopiero następnego dnia mieszkańcy zorientowali się, jak szczególny gość szukał u nich schronienia. Jako zadośćuczynienie, w miejscu, gdzie nocował biskup Stanisław, wznieśli krzyż. Z czasem powstała tam kapliczka. Od dawien dawna na trzy dni przed uroczystością Wniebowstąpienia, wypadającą czterdzieści dni po Zmartwychwstaniu Pańskim, mieszkańcy okolicznych miejscowości schodzili się tam, by prosić o Boże błogosławieństwo. Pierwszego dnia modlono się o urodzaj i zachowanie zbiorów od klęsk żywiołowych, drugiego w intencji pracy ludzkiej, trzeciego zaś za głodujących. To od polnych krzyży, do których udawano się z procesją, by odprawić przy nich nabożeństwo błagalne, dni te nazwano „krzyżowymi”.

– Nasza babcia także od najmłodszych lat uczestniczyła w nabożeństwach na wzgórzu – powiedziała Patrycja. – Jaka szkoda, że ma już mniej sił i nie może w nich wziąć udziału.

– A wiecie, że u naszej cioci w mieście nie ma zwyczaju procesji? – zapytała Iwonka.

– Może u nich nie ma polnych krzyży – zamyśliła się Patrycja.

W czyimś ogródku pachniał mocno bez, zwisały jak lampiony drobne bladoróżowe róże. Dziewczynki opowiadały o Dniach krzyżowych młodszemu rodzeństwu. Asfalt zastąpiła teraz polna droga, wiodąca w pobliżu stawu, będącego pozostałością dworskiego majątku, słychać było wyraźnie donośne kumkanie żab. Przefrunął spóźniony motyl.

– Czy pamiętasz, Filip, kim był biskup Stanisław ze Szczepanowa? – zapytała Patrycja

– Przecież niedawno siostra katechetka mówiła nam o nim na religii – prychnął chłopiec.

Powtórzył, co zapamiętał: św. Stanisław był biskupem krakowskim, zginął męczeńską śmiercią. Który z władców wybrał go na swego patrona, a który ustanowił order jego imienia, nie potrafił sobie przypomnieć, wiedział jednak, że św. Stanisław – jeden z pierwszych polskich świętych – jest patronem Polski, oraz że wspomnienie o nim kościół obchodzi na początku maja.

Dotarli już do podnóża wzniesienia i szli pod górkę, ku widniejącej w oddali kapliczce. Spieszyli się, by zająć jak najlepsze miejsca. Droga już się skończyła – maszerowali teraz przez łąki. Dolinę, gdzie ukryła się wieś, osnuła wieczorna mgła. Coś poderwało do lotu dwa spłoszone bociany.

– Nasz dziadek zawsze mawiał: na św. Stanisława rośnie koniom trawa – powiedziała Iwonka.

Dziewczynki odruchowo spojrzały na otaczającą ich łąkę. Rzeczywiście, trawa była już bujna i dość wysoka. Soczystą zieleń barwiły plamami kwiatki. Dominowały pospolite mlecze i dmuchawce, ale nie brakowało również żółtych kaczeńców, fioletowych maślanek i polnej koniczyny oraz niezapominajek. Czy wyrośnie ich dostatecznie dużo? Wkrótce procesja Bożego Ciała i Patrycja z Iwonką jak co roku będą sypać kwiaty.

 

Warto odwiedzić