Łańcuszek łask, czyli o duchowej mocy i owocowaniu świadectwa wiary

22 wrz 2019
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Bardzo lubię słuchać wartościowych programów radiowych. Od wielu lat moją ulubioną audycją pierwszego programu PR jest Familijna Jedynka, zawsze w niedzielny poranek od 6.10 do 9.00. Jest ona w sposób bardzo sympatyczny prowadzona i stanowi dla mnie kopalnię wiedzy o Kościele i świecie, o historii i różnych bieżących wydarzeniach, jak np. Targi Książki Katolickiej, odbywające się co roku w maju w Warszawie. W niedzielę, 7 lipca 2019 r. głównym tematem audycji było honorowe krwiodawstwo. Wypowiadał się najpierw lekarz, a po nim usłyszałem poruszające świadectwo aktora Radosława Pazury. Opowiedział o wypadku samochodowym sprzed kilkunastu lat (2003 r.), z którego cudem uszedł z życiem (kierowca pojazdu zginął), a przez trzy lata potrzebował gruntownej rehabilitacji. Aktor przeszedł zaraz po wypadku wiele operacji, w których potrzebna była krew, a tej nie da się wyprodukować, można ją jedynie otrzymać w bezinteresownym darze.

Drugi człowiek przywraca nam nadzieję

Pan Radosław w swoim krótkim świadectwie wypowiedział właśnie to zdanie, które tak wiele mówi i jest zachętą, by zerwać z własną, często iluzoryczną samowystarczalnością. Bo w życiu człowieka wszystko jest darem, przypomniał. Przyznam, że byłem zaskoczony głębią jego słów, otwartością i szczerością, z jaką mówił o swojej odnalezionej na nowo wierze w Boga żywego, który czyni cuda. Uzdrawia nie tylko ciało, ale - co jest o wiele ważniejsze - pomaga zagubionemu duchowo człowiekowi na nowo się odnaleźć. Zaciekawiony historią aktora, który przeszedł zwycięsko przez czas próby, postanowiłem czegoś więcej się o nim dowiedzieć.

Przełomowe chwile

Wieczorem tej samej niedzieli wpisałem w „Googlu”: Radosław Pazura, świadectwo nawrócenia. Zobaczyłem odnośniki do trzech świadectw. Pierwsze, krótsze miało ponad 650 tysięcy wejść i odsłuchań. Świadectwa te zrobiły na mnie wielkie wrażenie. To, co aktor mówił o swoim trudnym doświadczeniu i o tym, jak dzięki niemu odkrył miłość Boga i więź z Nim, było dla mnie potwierdzeniem nauczania Kościoła o małżeństwie i chrześcijańskiej rodzinie. Celowo nie chcę szeroko streszczać jego wypowiedzi, bo pragnę zachęcić naszych Czytelników, by sami posłuchali. Warto! Napiszę jedynie krótko dla zachęty, że wypadek samochodowy pana Radosława znacząco wpłynął także na osobiste życie jego partnerki. Gdy lekarka przekazała jej wiadomość, że pan Radosław może umrzeć, bo stan jego jest bardzo ciężki - płuca nie podejmują samodzielnie procesu oddychania, wtedy zrozpaczona kobieta pomyślała o „ostatniej instancji”, o Panu Bogu, i zaczęła się gorąco modlić o ratunek, o cud. Pan Radosław wspomina w swoim internetowym świadectwie, że pewnie była to najbardziej szczera modlitwa w jej życiu. Wyraziła w niej i rozpacz, i bunt, i zaufanie. Przez dwa tygodnie prawie cały czas przebywała w szpitalu, miała nadzieję. Przełom w walce pomiędzy życiem a śmiercią nastąpił, gdy jego przyszła żona zgodziła się na wolę Boga, mianowicie na to, że jest w stanie z pomocą Boga żyć bez swego partnera. Pan Radosław wspomniał też o nieprzypadkowym spotkaniu s. Grażyny, klaryski kapucynki, która mieszka i modli się w klasztorze niedaleko jego domu.

Odczytany znak od Boga

Wybłagana łaska uzdrowienia zaczęła rodzić kolejne owoce. Przypomniałem sobie zdanie św. Faustyny o tym, że wierność jednej łasce sprawia, że Pan Bóg daje nam kolejne (Dzienniczek, 756). Pan Radosław uświadomił sobie, że przecież został ochrzczony w Kościele katolickim i był kiedyś bardzo gorliwym ministrantem. Pytał: dlaczego odszedłem od Boga, żyję w związku nieskaramentalnym, nie mamy dzieci? Szczera rozmowa z s. Grażyną przyniosła błogosławione owoce. Pan Radosław i jego partnerka pobrali się w Kościele i odtąd Bóg pobłogosławił ich wzajemną miłość, na świat przyszła córka. Słuchając tego świadectwa o duchowej przemianie życia, pomyślałem, że właściwie w swoim opowiadaniu pan Radosław wyraża piękno nauczania Kościoła o małżeństwie i życiu rodzinnym, które tak bardzo pogłębił św. Jan Paweł II.

Głośne nawrócenia w historii Kościoła

Świadectwo pana Radosława, za które pragnę mu tym artykułem podziękować, przypomniało mi, jak bardzo jest ono istotne i jak bardzo może pomóc ludziom młodym i starszym w odnalezieniu sensu swojego życia. Zachęcam również wszystkich do zastanowienia się nad znaczeniem dla Kościoła historii nawrócenia takich postaci, jak św. Piotr, który zapłakał po zdradzie Pana. My także nie wstydźmy się naszych łez, bo one kruszą pychę i przywracają nam pokój serca. Piotr odzyskał go w rozmowie ze zmartwychwstałym Panem, gdy Ten trzykrotnie zapytał go, czy Go miłuje. Warto odczytać na nowo również historię nawrócenia św. Pawła, gdy oślepł pod Damaszkiem, a został mu przywrócony wzrok, gdy przebaczyła mu i przyjęła go chrześcijańska wspólnota w tym mieście.

Historie nawróceń wybitnych postaci Kościoła mogą i nas zainspirować do odnowienia w sobie „nowego człowieka”, który zerwawszy więzy grzechów i wad, prowadzi życie uporządkowane, jak choćby św. Ignacy Loyola, raniony w 1521 r. w obronie twierdzy Pampeluny. Przeszedł, jak pan Radosław, wiele operacji, bo bez znieczulenia łamano mu na nowo nogę, by w przyszłości nie musiał utykać, co się i tak nie udało... Jak widać Pan Bóg „posługuje się” również cierpieniem, chorobą, byśmy otworzyli się na Jego miłość i zaczęli żyć na większą Jego chwałę. Podobną historię miał św. Augustyn, św. Jan Boży i św. Kamil de Lelis, a po nich w XIX wieku bł. Karol de Foucauld. Podzielmy się również my sami świadectwem o tym, jak wielkich rzeczy dokonał w naszym życiu Pan Bóg od chwili, gdy postawiliśmy Go na pierwszym miejscu, uznając w Nim naszego Stwórcę i Odkupiciela. A wtedy także z naszych serc może popłynąć radosne Magnificat, dziękczynny hymn Maryi, Ucieczki grzeszników.

 

Przeczytaj także

ks. Tadeusz Hajduk SJ
ks. Marek Wójtowicz SJ
z dzieła Diadocha, biskupa Fotyki
ks. Stanisław Łucarz SJ
Ojciec Jerzy
ks. Dariusz Wiśniewski SJ
ks. Stanisław Łucarz SJ
Kajetan Rajski

Warto odwiedzić