Chrystusowa miłość - 5 V 2024

04 Maj 2024
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

6. Niedziela Wielkanocna;
Ewangelia według św. Jana 15, 9-17

Czytania szóstej niedzieli wielkanocnej mówią o miłości. Są to jedne z najpiękniejszych czytań, jakie słyszymy w ciągu roku kościelnego.

Nie zostały jednak nam dane po to, byśmy je podziwiali. Bóg dał je nam, aby ich treść przeniknęła do naszych serc i je przemieniała. Byłoby bezużyteczne, gdybyśmy pozostali tylko na poziomie słów. Czym tak naprawdę są ludzkie słowa? Wielki angielski pisarz William Shakespeare powiedział kiedyś: Słowo jest jak rękawiczka z cienkiej skóry, można je łatwo wywrócić na lewą stronę. A słowo „miłość” jest tego najlepszym przykładem. Jest to jedno z najczęściej używanych i najbardziej zużytych słów w naszym języku. Co miłość i kochanie oznaczają dla nas dzisiaj? Słowa te mają tak wiele znaczeń, że właściwie łatwiej byłoby powiedzieć, czego nie oznaczają. Dziś słowo „miłość” jest używane do opisania ludzkich postaw, od rażącego egoizmu po najwyższe oddanie. Pośród tego zamieszania musimy zadać sobie pytanie, co oznacza słowo „miłość” w ustach Jezusa, co oznacza, gdy jest używane w Biblii. Co Apostoł i Jezus próbują nam powiedzieć, gdy nakazują nam kochać się nawzajem? O jaki rodzaj miłości tutaj chodzi?

Jezus nie pozostawia nas z niejasnym przykazaniem, które może oznaczać wszystko i nic jednocześnie. Określa je bardzo precyzyjnie i eliminuje wszelką dwuznaczność, mówiąc: Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem, i zaraz dodaje: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich, a wy jesteście przyjaciółmi moimi... Nie ma więc wątpliwości, że miłość Chrystusa i miłość chrześcijańska ma wyraźnie rozpoznawalne cechy. Nie jest to namiętność czy marzenie, albo ekstaza... Jest to miłość, która oddaje swoje życie za przyjaciół, miłość, której obrazem jest krzyż Jezusa Chrystusa. Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem - a jak On nas umiłował? On, Jezus Chrystus, umiłował nas do końca, do ostatniego tchnienia na krzyżu. Wyrzekł się dla nas wszystkiego: swojego boskiej czci aż po hańbę krzyża, swojej ludzkiej godności aż po śmierć jak niewolnik, swojej kariery aż po całkowite odrzucenie i pogardę. Dał nam wszystko, nie zatrzymując niczego dla siebie, aby pokazać nam, jak jesteśmy kochani i jak wygląda prawdziwa miłość. Apostoł mówi: Chrystus zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami (1 P 2, 21).

Bóg wzywa nas dzisiaj do tej miłości, nie do miłości, o której moglibyśmy marzyć, ale do miłości, którą nas umiłował i którą okazał w życiu Jezusa Chrystusa. Do oddania własnego życia za swoich przyjaciół, za tych, którzy są nam bliscy, za moją rodzinę, za moje dzieci, za tych, którzy potrzebują mojej pomocy. Ale to nie oznacza od razu, że pozwolę się zabić za nich lub w ich miejsce. To byłoby zwodnicze uproszczenie. Moje życie oznacza tutaj: mój czas, moje zdrowie, moje pieniądze, moje prawa, z których rezygnuję dla innych itp. Wszyscy potrzebujemy tego rodzaju miłości, nasze dzieci, nasi rodzice, nasi małżonkowie, nasi współpracownicy, wszyscy... Owszem, jesteśmy zdolni do takiej miłości, ale tylko w bardzo ograniczony sposób. Możemy zrobić wiele dla naszych dzieci, dla naszych bliźnich, ale gdzieś jest granica, której nie możemy przekroczyć. Kiedy ta granica zostaje osiągnięta, zwykle mówimy: On (ona) wymaga ode mnie zbyt wiele. Nie mogę tego zrobić. Ja też mam swoje prawa. Nie pozwolę mu (jej) na to więcej... Zaczynamy się bronić, chować w skorupie jak żółw... Mamy w sobie zbyt mało siły, by kochać do końca. Jesteśmy po prostu za słabi... Dlatego Jezus przychodzi do nas ze swoją miłością, aby stanąć przy nas i uzdolnić nas do kochania tak jak On nas ukochał.

 

Warto odwiedzić