Wierzę – wiem – naśladuję - 22 VI 2025
12. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Łukasza 9, 18-24
Bez adoracji nie ma spotkania i poznania – oto dziś liturgia Kościoła daje nam biblijną definicję adoracji (Ps 63, 2. 3-4. 5-6. 8-9). Punktem wyjścia jest wiara w obecność rzeczywistą, realną i prawdziwą Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. W wierze porusza się serce i odpowiada cały człowiek: Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza.
Jesteśmy w nieustannym poszukiwaniu Boga („mojego Boga”) i ciągle Go pragniemy. Nawet ciało tęskni za Nim, i to jak ziemia zeschła i łaknąca wody. Bez Boga nie umiemy żyć. Usychamy. Tak trochę jak ktoś usycha z miłości, kiedy nie może być blisko ukochanej osoby.
To „w świątyni” z całą uwagą „wpatrujemy się w Boga”. W tej malutkiej Hostii dostrzegamy Jego „potęgę i chwałę”. Nic się nie liczy, nawet życie. To łaska jest do zbawienia koniecznie potrzebna: Twoja łaska cenniejsza od życia. Wypełniamy cel, dla którego zostaliśmy stworzeni: chwalić, czcić i służyć Bogu. Będę Cię wielbił przez całe me życie i wzniosę ręce w imię Twoje. Moja dusza syci się obficie, a usta Cię wielbią radosnymi wargami.
Adoracja prowadzi do większego poznania i głębszej miłości, która wyraża się w pragnieniu schowania się „w cieniu Jego skrzydeł”. Odkrywam, że Bóg jest „dla mnie pomocą”. Chcę być „w Jego cieniu” i więcej: chcę przylgnąć do Niego całym sobą.
Dzieje się to „na osobności”. Jezus uczy nas „bycia z Ojcem i w Ojcu” – na modlitwie, której przypatrują się uczniowie. Jakże to jest przemieniające doświadczenie! Nasza adoracja jest wejściem w intymną relację Syna do Ojca. Sprawdzają się słowa: kto zna Syna, ten zna i Ojca oraz: przyjdą i wejdą, i zamieszkają. Tak jest na każdej adoracji.
W tej „bezczynności” trwania dokonuje się przemienienie. Im bardziej poznaję Boga, tym bardziej znam siebie i innych. Zostaje mi dane (objawione), kim jestem i kim są wszyscy obok. W takim kontekście pada zapytanie: Za kogo uważają Mnie tłumy? Rozglądnij się i zobacz, że „uważać za” ma wiele znaczeń. Na początek: „zwracać szczególną uwagę na coś; być ostrożnym”. Potem: „sądzić coś o kimś lub czymś”. Następnie: „mieć zdanie na jakiś temat, być zdania”.
Adoracja prowadzi zawsze do pytania: A wy, za kogo Mnie uważacie? Jest ono niełatwe. Trzeba się odkryć. Wystawić „na świeczniku”. Wyznanie-deklaracja kosztuje, czasami słono, bo życie można utracić. Czy w psalmie nie było, że życie się nie liczy? Czy Pan Jezus nie rzekł, że kto chce zachować życie, ten je straci?
Na adoracji wyznajemy: „uważam Cię, za…”. Wiara jest dynamiczna. Nie ma „zero-jedynkowej” odpowiedzi. Piotr rzecze: za Mesjasza Bożego. A ja? A ty? A my, Kościół? Wyznanie wiary ma swój czas i przestrzeń.
Najpierw trzeba przetrawić (najlepiej na adoracji!) słowa Mistrza: Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Gdy staną się one dla nas „pokarmem”, dotrze i drugi człon: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Czy naśladowanie Chrystusa nie jest owym przylgnięciem, upodobnieniem się, o którym marzymy?