Malbork

23 sty 2014
Jan Gać
 

Zwykło się mówić: zamek w Malborku. To skrót myślowy. Bliżej będziemy prawdy, gdy ten największy obiekt obronny w Polsce uznamy za warowny klasztor, lub poprawniej – warowne miasto zakonne. Patrząc przez pryzmat fatalnego wejścia Krzyżaków w historię Polski, z całą tego wejścia negatywną konsekwencją aż po dziś dzień, my, Polacy, mamy prawo do jak najsurowszych osądów pod adresem zakonnych rycerzy, którzy na zbroje zarzucali białe płaszcze z naszytym na nich czarnym krzyżem. To dla odróżniania się od templariuszy, którzy podobnie się odziewali, tyle że nosili na białych płaszczach krzyże czerwone, tak jak joannici krzyże białe na płaszczach czarnych. W założeniach był to zakon pobożny i prawy. Krzyżaków powołała do istnienia ta sama szlachetna potrzeba, jaka stoi za wyłanianiem się w ciągu wieków wszystkich innych zgromadzeń zakonnych, potrzeba motywowana troską o los bliźniego, w którym dostrzegano będącego w potrzebie Chrystusa. Nie inaczej było z zakonami rycerskimi, które pojawiły się z potrzeby chwili, by z mieczem w ręku bronić chrześcijan nawiedzających Grób Pański.

Jakież to wzruszające, gdy pośród plątaniny starożytnych i zupełnie nowoczesnych zabudowań żydowskiej dzielnicy w murach starej Jerozolimy, wspinając się po schodach do górnego miasta z widokiem na Ścianę Płaczu, dostrzeżemy w pewnej chwili zwalone sklepienia gotyckiej kaplicy! To mizerne resztki pierwszego i macierzystego klasztoru Krzyżaków – Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego. Ta maryjność Krzyżaków, którzy w Jerozolimie zawiązali się we wspólnotę podczas trzeciej krucjaty, znalazła oddźwięk w nazwie ich nowej i najważniejszej siedziby zakonnej – w Mieście Maryi, Marienburgu, po naszemu – w Malborku.

Krążąc w labiryncie korytarzy, ganków, sal, cel, refektarzy, kaplic i dziedzińców, gdy lokalny przewodnik znad Nogatu w końcu zaprowadzi grupę turystów do zakonnego kościoła, człowiek ma prawo popaść w zadumę nad zawiłością ludzkich czynów, dokonań i losów. Jak to możliwe, by w tym obszernym kościele, gdzie każdego jednego dnia mnisi-rycerze i mnisi-bracia gromadzili się na wspólnie śpiewanym oficjum – przynajmniej do 1525 roku, do daty sekularyzacji zakonu – można było znaleźć zgodę na modlitwę i na wojnę? Gdybyż to była jeszcze wojna sprawiedliwa! Modlitwa i polityka. Czy te dwie dziedziny życia muszą zawsze chodzić odrębnymi drogami? To pod wpływem krzyżackiego bezprawia wobec Polski profesor Akademii Krakowskiej, ksiądz Paweł Włodkowic, wystąpił przed papieżem na soborze w Konstancji z traktatem o wojnie sprawiedliwej i niesprawiedliwej. Miał zapewne w pamięci i tę ich zbrodnię z 1308 roku, kiedy odparłszy Brandenburczyków spod obleganego Gdańska, Krzyżacy sami zajęli ich miejsce i weszli podstępem do miasta, wycinając w pień polską załogę z ich rodzinami, a byli to przecież chrześcijanie od czasów św. Wojciecha. Budowa Malborka była już wtedy od ponad trzydziestu lat mocno zaawansowana, tak iż wielki mistrz zakonu mógł się po tym wydarzeniu sprowadzić z Wenecji na Pomorze.

Historia zatoczyła krąg. Obecnie Malbork prezentuje się okazale, w pełnym majestacie, odbudowany po celowym i niepotrzebnym bombardowaniu przez armię radziecką zimą 1945 roku. Zwrócony ku wschodowi kościół, skąd przypuszczono atak artyleryjski, ucierpiał najbardziej. Choć na nowo przesklepiony w wyniku prac rekonstrukcyjnych, ciągle stoi w zastraszającej dewastacji. Regularne, kształtnie wykrojone w duchu gotyckim okna – wąskie, duże i widne, bez witraży – straszą niczym puste oczodoły. Stalle, w których kilka razy dziennie siadywali zakonni bracia i rycerze, są potrzaskane, nadpalone, we fragmentach. W pustym prezbiterium widnieje miejsce na ołtarz, gdzie codziennie sprawowano Eucharystię. Gotyckie figury świętych noszą ślady ognia. W każdym elemencie architektury widzimy motywy religijne, nie świeckie. Choćby zwieńczenia kolumienek – delikatne, anielskie. Odkuta w kamieniu około 1340 roku scena Pokłonu Trzech Króli z tympanonu kaplicy św. Anny jest wspaniała, prezentuje w pełni rozwinięty już gotyk. Styl ten na ziemie północnej Polski dotarł za pośrednictwem Krzyżaków, którzy po podboju ziem Prusów oddali się w XIV wieku dziełu zakładania miast, budowie klasztorów, zamków, dworów, kościołów parafialnych, urządzaniu infrastruktury cywilizacyjnej, chociażby poprzez meliorację podmokłych terenów. I osadnictwu, sprowadzając kolonistów, głównie z Niemiec, bo to przecież z ducha zakon niemiecki; ale także Holendrów do zagospodarowania Żuław. Owszem, starodawna ludność słowiańska jak dawniej mieszkała na ziemi krzyżackiej, identyfikując się z Koroną Polską, co w konsekwencji doprowadziło do inkorporacji tych ziem pod berło Kazimierza Jagiellończyka postanowieniami pokoju toruńskiego w 1466 roku. Aż do pierwszego rozbioru Malbork pozostawał odtąd w rękach polskich, przez pełne trzy stulecia.

Krzyżacy przetrwali próbę czasów. Pomimo sekularyzacji w Prusach papieże nigdy nie rozwiązali podległego im zakonu. Obecnie jako Zakon Niemiecki oddaje się dziełom miłosierdzia, odwołując się do pierwotnej reguły. I ma powołania.

 

Warto odwiedzić