Kto włada słowem - włada świadomością

02 lut 2015
Filip Musiał
 

Choć wydaje się nam, że jesteśmy istotami racjonalnymi, w wielu wypadkach o ocenie rzeczywistości, także historycznej, decydują wpojone nam kalki pojęciowe. Każdy system polityczny, a przede wszystkim system totalitarny, stara się kształtować postrzeganie świata przez ludzi.

Jednym z najważniejszych narzędzi pozwalających na zredefiniowanie rzeczywistości albo na narzucenie nam sposobów jej interpretacji jest język. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, jak głęboko ingerują w nasz sposób myślenia politycy, publicyści, spece od propagandy – czy mówiąc językiem współczesnym marketingu politycznego – odpowiednimi zabiegami semantycznymi, wpływając na nasze postrzeganie świata.

 

Kłamstwa założycielskie

Kłamstwo było fundamentem systemu komunistycznego. Jednocześnie skuteczność sfałszowanej wizji jest większa wtedy, gdy nie jest ona kłamliwa w pełni, ale zawiera w sobie jakąś treść prawdziwą. Wówczas odpowiednia zmiana kontekstu przy akcentowaniu prawdziwego fragmentu jest dla człowieka łatwiejsza do zaakceptowania. Mechanizm tworzenia nowej semantycznej rzeczywistości opartej na częściowo prawdziwych, a częściowo kłamliwych przesłankach odgrywał szczególną rolę w przypadku polskim – gdzie należało uzasadnić przejęcie władzy przez uzurpatorów. Manipulacja językiem, redefiniowanie podstawowych pojęć stało się podstawowym narzędziem komunistycznej mniejszości. Niezwykle skutecznym. Bowiem dzisiaj – ćwierć wieku po rozpoczęciu transformacji ustrojowej – wciąż jesteśmy ofiarami manipulacji językowych sprzed kilkudziesięciu lat.

Gdy tworzono „ludową” Polskę, jej fundamentem stały się dwa kłamstwa założycielskie: o „wyzwoleniu” kraju przez Armię Czerwoną oraz o prawowitości komunistycznej władzy. Oba były z sobą powiązane. Uzasadnieniem szczególnej roli komunistów, a także „bratniej” współpracy z Sowietami miała być ich rola w wypędzeniu z Polski okupanta niemieckiego. To ziarno prawdy miało jednocześnie „przykryć” rzeczywistość, a więc to, że co prawda Niemcy wycofali się z terenów polskich pod naporem Armii Czerwonej, ale trudno mówić o tym, by sowieccy sołdaci Polskę wyzwolili. W latach 1944-1945 Rzeczpospolita została przez Armię Czerwoną podbita. W wyniku sowieckich działań utraciliśmy blisko połowę przedwojennego terytorium, a legalne, konstytucyjne władze polskie – cywilne i wojskowe – były systematycznie wyniszczane przez tajne służby naszego sąsiada. Jednocześnie milczeniem pomijano fakt półtorarocznej okupacji przez Sowietów polskich Kresów w czasie II wojny światowej, a później inkorporowanie ich do ZSRS. Szczególną rolę tego kłamstwa możemy dostrzec nawet dzisiaj, gdy wciąż likwidację konstytucyjnych władz, zagarnięcie naszych terytoriów oraz proces ustanowienia w Polsce totalitarnej dyktatury nazywa się czasem wyzwoleniem.

Kłamstwo to miało także uzasadniać przejęcie władzy przez komunistów – wspieranych przez naszego „wyzwoliciela”. Jednak uzasadnieniem przejęcia władzy przez komunistyczną mniejszość miało być kłamstwo wyborcze – a więc związane z tzw. wyborami do sejmu ustawodawczego z 1947 r. Sfałszowanie ich wyników pozwoliło na budowanie narracji pozornie legalizującej uzurpatorską administrację komunistyczną, jako sprawującą władzę z „woli ludu”.

 

 

Kłamstwa codzienne

Przez półwiecze komunizmu na ziemiach polskich codziennie obcowaliśmy z kłamliwą propagandą. Były nią przesycone media, publiczne wystąpienia, nauka, kultura, sztuka…

Jednym z głównych zadań tych „kłamstw codziennych” była dbałość o wizerunek komunistycznej władzy połączona ze stygmatyzacją jej przeciwników. Od pierwszych dni „ludowej” Polski działacze niepodległościowi byli więc prezentowani jako „kryminaliści”, „bandyci” i „mordercy”. W późniejszych latach działacze opozycji demokratycznej stawali się w oficjalnej opinii „bananową młodzieżą”, „warchołami”, „podpalaczami kraju” czy „burzycielami społecznego spokoju”. Bunty i rewolty społeczne w narracji obozu władzy okazywały się zaledwie „wypadkami” czy „wydarzeniami”, a potężne strajki – „nieuzasadnionymi przerwami w pracy”. Z drugiej zaś strony system totalitarny okazywał się „demokracją socjalistyczną”, aparat represji – „aparatem bezpieczeństwa”, pacyfikacja społeczeństwa – „przywracaniem społecznego” – lub „socjalistycznego – porządku”. Jednocześnie zmiany mające zapewnić przetrwanie władzy komunistycznej i stabilizację systemu u schyłku lat 80. nazywane są „dążeniem do demokratyzacji”…

 

Kłamstwa pogrobowe

System komunistyczny zaczął się rozpadać ćwierć wieku temu. Jednak język trudno oczyścić z pokomunistycznej skazy. Wciąż niosąc fałszywe treści, tworzy kalki myślowe, nie pozwalając na opis PRL zgodny z historyczną rzeczywistością. Niektóre podręczniki historii – nie tylko na poziomie szkolnym, ale także akademickim – wciąż powtarzają kłamstwa o „wyzwoleniu” Polski, piszą o „legalnej” władzy komunistycznej i „nielegalnej” opozycji, o „wydarzeniach” grudniowych czy systemie „demokracji socjalistycznej”. W ostatnim ćwierćwieczu wielokrotnie powracał postulat napisania najnowszej historii „od nowa”. Nasza wiedza o „ludowej” Polsce i rządzących nią mechanizmach jest coraz rozleglejsza. Wydaje się wszakże, że zrozumienie tego niezwykle istotnego i dramatycznego rozdziału polskiej historii najnowszej nie będzie możliwe bez odkłamania pojęć. Czy pokolenie wychowane w PRL – zatem przesiąknięte oficjalną narracją, a więc nawet mimowolnie, nieświadomie się nią posługujące – będzie umiało tego dokonać? Czy zrobią to dopiero nasze dzieci? Ale czy będą w stanie, skoro kłamstwo w niektórych podręcznikach wciąż trwa?

 

Przeczytaj także

Warto odwiedzić