Kruszwica

29 cze 2017
Jan Gać
 

To nie Mysia Wieża winna uchodzić za najcenniejszy zabytek Kruszwicy. Owszem, może rościć sobie prawo do roli głównej atrakcji turystycznej miasta, jako że z wysokości 32 metrów pozwala jednym spojrzeniem ogarnąć rozległy obszar ziemi kujawskiej.

A ta, wraz z Wielkopolską, stanowiła przecież kolebkę polskiej państwowości. I kolebkę chrześcijaństwa. W XI w. w kruszwickim grodzie wzniesiono aż trzy kościoły, a w następnym stuleciu dostawiono jeszcze jeden, usytuowany samotnie na skarpie jeziora Gopło, z dala od grodu. Trzy pierwsze kościoły musiały być drewniane, bo na ślad ich istnienia badacze nie natrafili. Pozostały po nich wezwania: św. Wita, św. Gotarda i św. Klemensa.

Tylko jeden kościół z całej czwórki przetrwał do naszych czasów, ten samotnie posadowiony w XII w. na brzegu jeziora. I to on jest najcenniejszym obiektem miasta, więcej – jednym z najlepiej zachowanych kościołów romańskich w Polsce. Został oddany w opiekę świętym Apostołom Piotrowi i Pawłowi oraz Matce Bożej. To, że przetrwał, to zasługa głównie budulca. Został wzniesiony ze zbieranych po polach granitowych otoczaków, starannie docinanych w bloczki wiązane zaprawą. Owe ciosy granitu, przemieszane częściowo z piaskowcem, pozwalają cieszyć oko naturalną kolorystyką murów. Sama zaś bryła kościoła, wzbogacona o późniejsze dobudówki (na szczęście utrzymane w tej samej stylistyce) jest tak malownicza, iż trudno o analogiczny romanizm na ziemiach polskich. Kościół wzniesiono na planie krzyża łacińskiego z mocno wysuniętym w kierunku wschodnim prezbiterium zakończonym półokrągło. A że posiada trzy nawy, jak przystało na klasyczną bazylikę, również obie nawy boczne też są zakończone w ten sam sposób. Mało tego, jakiś czas później obudowano prezbiterium po bokach dwoma niewielkimi pomieszczeniami przeznaczonymi na zakrystię i skarbiec, też zgrabnie je zaokrąglając. Tym sposobem otrzymaliśmy pięć kształtnych apsyd różnej wielkości, z których każda została zadaszona  na ostro. Co za podniosły widok od strony wschodniej! Nawet nie razi aż tak bardzo ceglana wieża z dzwonami, dostawiona w XVI w. od strony zachodniej na miejscu oryginalnych wież romańskich, które runęły na skutek wojen i pożarów.

Kto w latach 1120-1140 wzniósł tak dostojny kościół? Nie wiemy. Historycy mają co do tego różne zdania. Wydaje się, że racja stoi po stronie tych, którzy przypisują kościół benedyktynom. Jeśli tak, to gdzie są ślady ich klasztoru? Na takie archeolodzy nie natrafili. A jeśli klasztor wzniesiono z drewna? Posługiwanie się drewnem w budownictwie nie leżało w zwyczaju u mnichów, którzy uratowali Europę przed barbarzyństwem. Tylko kamień, ewentualnie jeszcze cegła, to ich budulec. A może był to kościół biskupi – drążą temat co niektórzy. Wiemy, że tak ważny i pradawny gród otrzymał biskupa w osobie Swidgiera rodem z Niemiec w 1124 r. Ale wiemy też, że biskup rezydował przy nieistniejącym dziś kościele św. Wita, a jego następcy niebawem przenieśli się do pobliskiego Włocławka. Na temat jeszcze wcześniejszych kruszwickich biskupów coś jednak wiedziano, skoro w XVII w. biskup Wawrzyniec Gembicki kazał wmurować w romańskim kościele tablicę upamiętniającą imiona pięciu z nich, Lucidusa, Maurycego, Marcelego, Wincentego i Andrzeja, podobno posługujących w tych stronach już w XI w. Ale są to tylko przypuszczenia, bo nie ma na ten temat wiarygodnych dokumentów.

Tak czy inaczej musiała istnieć przy kościele jakaś zasobna biblioteka, której śladem jest sławny Ewangeliarz kruszwicki, od XIX w. przechowywany w Archidiecezjalnym Archiwum w Gnieźnie. Jest to jeden z najcenniejszych w Polsce kodeksów Ewangelii, przepisany na pergaminie i zdobiony miniaturami w benedyktyńskim skryptorium niemieckiego klasztoru Helmershausen w latach pomiędzy 1160 a 1175 rokiem. Oprócz Ewangelii są w nim zapisane kanony, błogosławieństwa i egzorcyzmy. Przewspaniale prezentują się całostronicowe miniatury w liczbie 33, niektóre malowane złotem.

Kruszwicka bazylika mniejsza – do takiej godności podniesiona przez Pawła VI – nosi na sobie liczne blizny wojen i pożarów, na szczęście z największym kunsztem zaleczone przez wybitnych konserwatorów polskich po II wojnie światowej. A wojny przez Kruszwicę przetaczały się rozliczne: począwszy od czasów piastowskich. O wojnie domowej pomiędzy ojcem i synem, Władysławem Hermanem i Zbigniewem, pisze Gall Anonim.

Stoczona nad jeziorem Gopło bitwa była zażarta, Zbigniew i jego sojusznicy, Czesi i pogańscy Pomorzanie, ponieśli sromotną klęskę. Kronikarz lamentuje: Tyle bowiem rozlano tam krwi ludzkiej i taka masa trupów wpadła do sąsiadującego z grodem jeziora, że od tego czasu żaden dobry chrześcijanin nie chciał jeść ryb z owej wody. Gród, uznany za buntowniczy, został spalony, a jego mieszkańców, w tym samego Zbigniewa, pojmano w niewolę. W ten sposób Kruszwica – pisze dalej Anonim – opływająca przedtem w bogactwa i zasobna w rycerstwo, zamieniła się niemal w pustynię.

Jeszcze tragiczniejszy w skutkach był najazd luterańskich Szwedów w czasach „potopu”, kiedy zrównali z ziemią warowny zamek wzniesiony przez Kazimierza Wielkiego na wyspie jeziora Gopło. Sprofanowali i obrabowali z kosztowności kościół świętych Apostołów Piotra i Pawła. Zapewne dla upamiętnienia nad nimi zwycięstwa kruszwiczanie umieścili w głównym ołtarzu ocalonego kościoła dużych rozmiarów kopię Jasnogórskiej Ikony, zachowaną do dziś, jedną z najwcześniejszych replik tego typu w Polsce.

 

Warto odwiedzić