Na szczęście

11 paź 2025
ks. Zygmunt Kwiatkowski SJ
 

Czy religia to prawo? A jeśli tak, to człowiek jest dla prawa, czy prawo dla człowieka? Mamy na to jasną odpowiedź Jezusa: szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.

Czy jednak religia nie powinna być raczej poezją, duchowym odpoczynkiem w miejscu oddalonym od codziennego hałasu, od zgiełku ulic i od migotu reklam, daleko od chaosu uczuć i myśli? Czy nie powinna być słodką nirwaną, wśród kwiatów i śpiewu rajskich ptaków?

Nie taka jednak jest nasza religia, bo nie jest ona ani „opium dla ludu”, ani opium dla estetów, siedzących w oparach wonnych kadzideł, by w ekstatycznej ciszy celebrować liturgię własnego pogrzebu.

Nasza religia jest zupełnie inna, opiera się o historyczne realia i stanowi bardzo konkretną umowę z Bogiem, rodzajem przymierza w celu odbycia wspólnego marszu do Ziemi Obiecanej, a ściślej mówiąc, w celu przejścia przez ziemską teraźniejszość do chwalebnego życia w niebie, mając za przewodnika Słowo Boże.

W pierwszym rzędzie zatem trzeba zadbać o umiejętność słuchania słowa, czyli dbać o otwartość duszy na wszystko, co Duch Boży mówi człowiekowi i jakie mu daje znaki, aby pozwolić Mu się prowadzić, dbając jednocześnie stale o to, aby nie dać się zwieść podstępom szatana.

Bóg jest wierny przymierzu jak pasterz, który najpierw zbiera rozproszone owce w jedno stado, a następnie prowadzi je, wszystkie razem, na niebiańskie pastwiska. Można też Go porównać do ojca, który troszcząc się o rodzinę, pomaga każdemu z jej członków dotrzeć do rodzinnego domu, by wszyscy razem, jako rodzina, przeżyć spełnienie się obietnicy szczęścia.

Obietnica ta wpisana jest w duszę każdego człowieka i to od dnia jego stworzenia, a więc z woli Boga. Stanowi ona istotę człowieczeństwa. Nie można się jej wyzbyć, bez zdradzenia w sobie samym nie tylko każdego człowieka, ale również i przede wszystkim Boga, który jest przecież naszym Stwórcą.

Mówiąc zaś bardzo konkretnie i nazywając rzeczy po imieniu – chodzi po prostu o MIŁOŚĆ. Bez niej zbawienie nie jest możliwe do osiągnięcia, i to nie tylko dlatego, że staje się ono bez miłości zupełnie niesłyszalne, ale że człowiek traci wówczas życiową orientację, a ziemia na której żyje, z jego przyczyny staje się coraz bardziej jałowa, aż w końcu, błądząc już po zupełnie martwej pustyni, sam z wyczerpania umiera. Dzieje się tak dlatego, że stracił człowieczeństwo. Utracił je, bo odłączył się od źródła, czyli od Boga, tracąc przez to kontakt zarówno z sobą samym, jak i z innymi. Takie są losy nie przyjętej Miłości. Mści się to na ludziach, którzy ulegli tej pokusie i pogardzili Bożą obietnicą szczęścia, bo wydawała się im zbyt ubogą jak na  pychę szatana i zbyt mało atrakcyjną jak na jego pragnienie władzy i bogactwa. Idąc za fałszywym poduszczeniem szczęścia, kończyło się zawsze jakimś konfliktem, jakimiś stratami, jakimiś ranami i jakimś zejściem…

Na szczęście jest szansa Zbawienia. Jest pomocna ręka Przyjaciela. Jest Jego trudna do pokonania droga - dla nas niemożliwa – krzyżowa. Zwycięska.

 

Warto odwiedzić