Jezus Chrystus – jedyny wzór życia człowieka

28 paź 2025
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Najczęściej refleksja na temat naśladowania Chrystusa pojawia się w kontekście życia zakonnego i dotyczy głównie rozumienia trzech ślubów: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Przykładem mogą być rozważania papieża Jana Pawła II na ten temat w adhortacji apostolskiej Vita consecrata (1996). Jednakże trzeba pamiętać, że wezwanie do naśladowania Chrystusa dotyczy każdego chrześcijanina, o czym przypomina nam Konstytucja o Kościele Lumen gentium (nr 40). Każdy ochrzczony jest wezwany, by naśladować Jezusa tak, aby przyjęty przez niego sakrament chrztu świętego rodził w jego życiu duchowe owoce. Pamięć o chrzcie przynagla nas do coraz głębszej więzi z Panem na drodze nawrócenia i nieustannej modlitwy. Ważne jest to, by podjąć jasną i zdecydowaną decyzję, by iść za Jezusem. Warto rozważyć fragmenty Ewangelii opowiadające o wyborze uczniów przez Jezusa (zob. Mt 4, 18-22; Mk 1, 18-20; Łk 5, 1-11; J 1, 35-51). Pierwsi uczniowie Pana, zafascynowani Jego Osobą, zostawili natychmiast swoje dotychczasowe zajęcie i poszli za Nim.

Nasza decyzja, by naśladować Jezusa, dokonuje się często pośród duchowej walki i wymaga od nas postawy stałości i czujności. Jest to możliwe, gdy troszczymy się o żywą więź z Panem dzięki regularnej modlitwie. Podczas niej uczeń Jezusa może sobie uświadomić, że głęboka przemiana jego życia, zerwanie z grzechem i wadami, jest możliwe dzięki Bożej łasce. Każdy chrześcijanin powinien starać się żyć w prawdzie o sobie, by nie ulegać zatwardziałości serca przejawiającej się brakiem otwartości, egoizmem czy pokusą samowystarczalności. To Jezus obecny i działający w nas dzięki sakramentowi pojednania i Eucharystii zabiera nam serca kamienne i daje nam serca z ciała, na wzór Jego przebitego Serca.

 

Naśladowanie Jezusa ubogiego

Pan Jezus sam będąc ubogi, powiedział w Kazaniu na Górze: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 3). Kto otwiera się na bogactwa łaski Bożej, ten prawdziwie króluje z Bogiem, bo tylko On może wypełnić i nasycić nasze serca. Dlatego Jezus nie zawahał się skierować zaproszenia do bogatego młodzieńca, licząc na jego wielkie pragnienia i hojność: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie(Mt 19, 21). Młodzieniec odszedł jednak od Jezusa smutny, miał bowiem wiele posiadłości i gotowych własnych planów na przyszłość, dlatego nie chciał przyjąć daru bliskości Jezusa. A przecież Jezus daje „stokroć więcej” tym, którzy opuszczają to, co sami zdobyli lub otrzymali.

Uczeń Jezusa, otwarty na duchowe bogactwo życia ubogiego, w paradoksalny sposób zostaje ubogacony Jego ubóstwem. Przypomina nam o tym św. Paweł: Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który, będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9). Bogactwem Jezusa było wypełnianie woli Ojca. On wszystko otrzymał od Ojca i wszystko Jemu pragnął oddać (por. J 17, 10). Dlatego trzeba, byśmy często kontemplowali Jezusa ubogiego. Jego ubóstwo polegało przede wszystkim na całkowitym powierzeniu się Ojcu, aż po śmierć na krzyżu w całkowitym ogołoceniu i opuszczeniu.

Uczeń Jezusa, który podobnie jak uboga ewangeliczna wdowa (por. Mk 12, 41-44) wszystko współdzieli z Bogiem, ufnie zwraca się do Niego słowami modlitwy Ojcze nasz: chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj. Nie troszczy się więc zbytnio o swoją przyszłość. Nie pragnie być materialnie bogaty, bo wystarczy mu osobowa bliskość z ubogim Jezusem, który udziela mu się codziennie w tajemnicy stworzenia i Eucharystii.

 

Naśladowanie Jezusa – pokornego Sługi

Nasz Pan ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi (por. Flp 2, 7). Nic dla siebie nie zatrzymał. Na tym polega „szaleństwo” Jego miłości względem nas. Kontemplując Jezusa – Sługę, św. Paweł zdobył się na decyzję, by wszystko uznać za stratę, byleby poznać i być pozyskanym przez Chrystusa (por. Flp 3, 8).

By naśladować Jezusa, trzeba często wsłuchiwać się w głębię Jego zaproszenia: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11, 28-30). Z pewnością na te słowa Pana w pełni odpowiedział św. Paweł, który pod Damaszkiem spotkał Jezusa zmartwychwstałego. Przeżył je najpierw w swoim sercu, doświadczając głębokiej wewnętrznej przemiany. To dlatego w sposób wiarygodny mógł zachęcać członków pierwszych gmin chrześcijańskich, sam bowiem pragnął mieć te same dążenia, co Chrystus: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie (Flp 2, 2-3). Dalej następuje hymn (Flp 2, 5-11), który także może dla nas być natchnieniem do kontemplacji pokornego Jezusa – Sługi.

 

Owoce duchowej przemiany

Owocem wejścia w dynamikę naśladowania Jezusa jest duchowa radość, lekkość i duchowa wolność. Radość ta pozostaje w nas również wtedy, gdy poddani jesteśmy różnorakim próbom. Tak opisał to duchowe doświadczenie św. Paweł: Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię, zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie (Flp 3, 13-14).

W radości i trudzie naśladowania Jezusa najważniejsze jest to, by nawiązać głęboką, „mistyczną” więź z Umiłowanym. Pewnego dnia Pan Jezus zapytał swoich uczniów: A wy, za kogo Mnie uważacie? (Łk 9, 20). To pytanie skierowane jest też do każdego z nas. Trzeba udzielić Panu osobistej odpowiedzi, podobnej do tej, jaką wyraził Apostoł Piotr. Powinniśmy wszakże pamiętać, że obok tej osobistej relacji z Panem: „mój Jezus” jest też „nasz Jezus”, którego wyznajemy wraz z całym Kościołem w Credo. Tę głęboką więź, do jakiej jesteśmy powołani we wspólnocie Kościoła, opisał Jezus, gdy mówił o winnym krzewie (J 15, 1-11). On nas zapewnia: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Tajemnicę naszego powołania na uczniów i przyjaciół Pana Jezusa, mimo całej naszej słabości, niewierności, naszych grzechów i zwątpienia, możemy zgłębić podczas modlitwy. Pan kieruje na nas spojrzenie pełne miłości i miłosierdzia. Nie zaprasza nas do przyjaźni dlatego, że jesteśmy lepsi od innych lub mamy względem Niego jakieś zasługi. Jego wybór jest zawsze darmowy: Jezus wybiera tych, których chce mieć blisko siebie w swoim Kościele. I nie nazywa ich sługami, ale przyjaciółmi. Hiszpańska mistyczka, św. Teresa z Ávili, tak opowiedziała o swojej największej tajemnicy przyjaźni z Panem Jezusem:

Dla kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym przewodnikiem, ten wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi z pomocą, dodaje sił, nie opuszcza nikogo, jest prawdziwym i szczerym przyjacielem. Widzę wyraźnie, iż jest wolą Boga, abyśmy jeśli chcemy podobać się Bogu i otrzymywać odeń wielkie łaski, otrzymywali je za pośrednictwem Najświętszego Człowieczeństwa Chrystusa, w którym nieskończony Bóg, jak sam powiada, znajduje upodobanie.

Nasze pierwsze i podstawowe chrześcijańskie powołanie polega na tym, by trwać na ewangelicznej drodze z Jezusem. To powołanie jest bardzo osobiste, dlatego nikt nie może nas zastąpić. Zakłada ono nasz codzienny trud modlitwy i zgłębiania słowa Bożego, by wciąż na nowo odszukiwać Jezusa. Naszą patronką w trudach i radościach naśladowania Jezusa niech będzie Maryja, Matka Dobrej Drogi. Niepokalana jest drogą wytyczoną przez Jej Syna, jedyną rodzącą trwałe owoce; drogą ofiarnej miłości na wzór Boskiego Mistrza i Zbawiciela. Nasz Pan i Jego Matka uczyli się od siebie wzajemnie bezgranicznego powierzenia się Bogu Ojcu, uważnego wsłuchiwania się w natchnienia Ducha Świętego, jak do końca wypełniać wolę Ojca.

 

Zjednoczeni z Jezusem Chrystusem

Jedynie pozostając „wszczepieni” w Chrystusa, możemy owocować w naszym chrześcijańskim życiu (por. J 15, 1-8). To bycie z Nim powoduje w nas wzrost hojności serca i rozwija postawę ofiarnej miłości. Jezus odwołuje się do naszej wielkoduszności. Trzeba, abyśmy postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliśmy wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości (Ef 4, 1-2). Żeby odpowiedzieć na powołanie dane nam przez Jezusa, trzeba uniżyć ego samego siebie, przyjmując podobnie jak On „postać Sługi – Miłości”.

Podczas modlitewnego dialogu Jezus uczy nas, jak „tracić swoje życie” egoisty ze względu na miłość do Niego. Prośmy Go, byśmy pozbyli się wszelkich ziemskich podpórek, które nie pozwalają nam całkowicie powierzyć się Bogu i otworzyć się na innych w postawie służby Miłości. Dlatego módlmy się: Panie Jezu, jestem powołany, by wybierać zawsze to, co Ty. Chcę trudzić się z Tobą w Królestwie Twego Ojca, pragnę świętości i łaski, sprawiedliwości i pokoju. Proszę Cię, by zrodziła się we mnie potrzeba większej bliskości z Tobą, bym umiał dobrze żyć także pośród trudów i przeciwności. Panie Jezu, Ty każdego dnia zapraszasz mnie, bym odnosił zwycięstwo nad moją słabością, zniechęceniem i brakiem nadziei. Ty uwalniasz mnie od moich ambicji i udawania, sprawiając, że oczyszczają się motywacje mojego działania. Proszę Cię, bym stawał się coraz bardziej ofiarny i umiał być otwarty na innych. Ty wiesz, że tylko wtedy, gdy zapominam o sobie, duchowo wzrastam, rozwijam się i staję się bardziej radosnym duchowo człowiekiem.

Pytajmy Zbawiciela, co już uczyniliśmy, co czynimy i co pragniemy uczynić z miłości dla Niego i naszych bliskich. Brat Roger z Taizé modlił się słowami: Jezu, nasza radości, kiedy rozumiemy, że nas kochasz, coś się w naszym życiu uspokaja, a nawet przemienia. Pytamy Cię: Czego ode mnie oczekujesz? I wiemy, że zawsze odpowiadasz: Niech Cię nic nie niepokoi, to ja modlę się w tobie, odważ się na dar ze swojego życia.

Razem z Panem Jezusem odczytajmy Psalm 23, bo to On jest naszym Dobrym Pasterzem. Gdy jesteśmy blisko Niego, niczego nam nie brakuje. Z Nim obfitujemy we wszelką łaskę, czujemy się szczęśliwi i spełnieni we wszystkich dziedzinach naszego życia. Jesteśmy Mu za to wdzięczni. Nie obawiamy się też przyszłości, bo wiemy, że On będzie się o nas troszczyć. Obroni nas przed najgroźniejszym wrogiem, Szatanem. On będzie nam towarzyszył, gdy będziemy musieli przejść przez ciemną dolinę prób, przeciwności czy niezrozumienia. Jesteśmy pewni wiarą, że Pan, który sam przeszedł przez cierpienie i mroki śmierci ku zmartwychwstaniu, ocali nas. Podczas każdej Mszy świętej Pan Jezus zastawia dla nas stół i namaszcza nam głowę olejkiem radości Ducha Świętego. Przygotowuje dla nas przeobfity kielich. Na modlitwie możemy doświadczyć, że dobroć i łaska pójdą w ślad za nami przez wszystkie dni naszego życia. I wypełnią się pragnienia naszego serca, bo zamieszkamy w domu Pańskim po najdłuższe czasy (por. Ps 23, 5-6).

 

Niech weźmie swój krzyż

Każdy uczeń Jezusa jest wezwany, by naśladować Go na „Królewskiej drodze Krzyża” (Tomasz à Kempis): Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Łk 9, 23). To radykalne wezwanie zaowocowało w Kościele wielką rzeszą męczenników i świętych, także tych ukrytych, niekanonizowanych, którzy byli zaprzyjaźnieni z Panem, dlatego przynieśli wiele trwałych duchowych owoców. W 2001 roku pisał do młodych całego świata Jan Paweł II: Droga, którą wyznaczył Bóg dla swojego Syna, jest tą samą, którą winien przebyć uczeń decydujący się Go naśladować. Nie ma dwóch dróg, ale tylko jedna: ta przebyta przez Mistrza. Uczniowi nie wolno wyszukiwać innej. Podsumowaniem mojej refleksji o naśladowaniu Jezusa może być zdanie napisane przez Ojca świętego Benedykta XVI w encyklice Deus Caritas est (nr1): U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie.

 

Warto odwiedzić