Zaprzyjaźniony ze św. Józefem - Brat Andrzej Bessette (1845-1937)

15 mar 2021
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Alfred, bo takie imię otrzymał na chrzcie św. brat Andrzej Bessette, urodził się 9 sierpnia 1845 r. w Québecu, francuskojęzycznej części Kanady w wiosce Saint-Grégoire-le-Grand, oddalonej o 40 km od Montrealu.

Pochodził z bardzo biednej i wielodzietnej rodziny, w której było13 dzieci (on był 8.). Bardzo wcześnie, bo w wieku 9 lat został osierocony przez ojca, który był drwalem i zginął w wypadku przy wyrębie lasu. Matka, chora na gruźlicę, była zmuszona powierzyć swoje dzieci różnym rodzinom, a kilkoro spośród nich zmarło we wczesnym wieku. Razem z Alfredem powróciła do miejscowości St. Cesaire, gdzie zamieszkała u siostry, która po śmierci matki zajęła się wychowaniem Alfreda.

Chłopak od dzieciństwa był bardzo chorowity. Bardzo lubił się modlić i nigdy nie przestawał ufać Bogu. Troszczył się o żywą wiarę, z tak wielką troską przekazaną mu przez rodziców i krewnych. Mając 12 lat, przystąpił do Pierwszej Komunii św. Już w tym wieku zaczął na siebie zarabiać. Był analfabetą, nie umiał czytać ani pisać. Podejmował pracę w wielu zawodach, m.in. piekarza i powroźnika. W 1863 r. razem ze swoim wujem udał się w poszukiwaniu zatrudnienia do Stanów Zjednoczonych, gdzie nauczył się języka angielskiego. Z powodu niskiej postury (152 cm) i małej fizycznej siły nie mógł zatrudnić się do ciężkich robót budowlanych, podejmował więc lżejsze, mniej płatne prace w przemyśle włókienniczym. Wiele się modlił i podejmował różnego rodzaju umartwienia. Rzemiosła, którymi się zajmował, przybliżały go coraz bardziej do postaci św. Józefa, którego obrał sobie za patrona. Gdy w 1867 r. Kanada ogłosiła niepodległość, powrócił wraz z krewnymi do St. Cesaire. Bardzo cenił go proboszcz tego miasteczka, Joseph André Provençal.

Brat zakonny

Pewnego dnia ks. Proboszcz zachęcił 23-latka, by wstąpił do zgromadzenia braci od Świętego Krzyża. On jednak odczekał jeszcze dwa lata i w 1870 r. wstąpił do nowicjatu. Proboszcz w liście do zakonników napisał, że posyła im do wspólnoty człowieka świętego. 8 grudnia tegoż roku papież Pius IX ogłosił św. Józefa Patronem Kościoła Katolickiego. Alfred przeżył czas nowicjatu bardzo pogodnie, pośród wielu modlitw i codziennych obowiązków. Po dwóch latach nowicjatu nie został jednak dopuszczony do złożenia ślubów z powodu słabego zdrowia. Przedłużono mu czas próby i śluby złożył w 1872 r. Przyjął imię Andrzej na cześć swego proboszcza.

Brat Andrzej został skierowany do pracy na furcie klasztornej, gdzie przez 40 lat cierpliwie i z oddaniem służył ludziom, darząc ich pokojem serca. Opiekował się też chorymi domownikami i pomagał w pralni. Był bardzo rozmodlony i czcił św. Józefa. Często powtarzał: Idźcie do świętego Józefa, proście go, on nie pozwoli, byście upadli w drodze. Jego figurę pokaźnej wielkości postawił na parapecie okna portierni. Postać Świętego zwrócona była twarzą w stronę wzgórza Mont Royal, znajdującego się vis a vis klasztoru i szkoły prowadzonej przez jego współbraci. Kiedy pytano go, dlaczego św. Józef nie patrzy raczej w jego stronę, odpowiadał, że kiedyś na tym wzgórzu powstanie sanktuarium poświęcone temu wielkiemu orędownikowi Kościoła.

Cuda za wstawiennictwem św. Józefa

Brat Andrzej gorącą modlitwę zanosił do św. Józefa, prosząc o uzdrowienie różnych osób. Pierwszym cudem było uzdrowienie w 1877 r. współbrata, któremu groziła całkowita utrata wzroku. Potem w sposób niewytłumaczalny dla medycyny został uzdrowiony jeden z uczniów miejscowej szkoły. Wieść o tym rozniosła się bardzo szybko w całym Montrealu. Ludzie przychodzili do niego, a on zastanawiał się: Czyż to nie zadziwiające, że tak wiele osób prosi mnie o dar uzdrowienia, a tak rzadko o pokorę i ducha wiary. A przecież te łaski są tak nam potrzebne… Brat Andrzej przyjmował coraz więcej chorych na portierni. Często powtarzał nawiedzającym go osobom: Nie starajcie się, by Bóg pozbawił was prób, raczej proście Go, by dał wam łaskę aby je mężnie znosić. Gdy brakowało miejsca, przeniósł się na przystanek tramwajowy, a gdy i tam było za wiele osób, w 1904 r. przełożeni za radą biskupa pozwolili mu wybudować małą kapliczkę, a następnie oratorium na wzgórzu, którego teren w sposób opatrznościowy został wcześniej zakupiony przez zakonników. Oratorium mogło pomieścić 1000 osób. Bardzo wiele spośród nich doświadczało łaski uzdrowienia ze swoich chorób i dolegliwości za przyczyną św. Józefa. Brat Andrzej powtarzał wszystkim, że to nie on uzdrawia, ale czyni to sam Pan Bóg dzięki pośrednictwu św. Józefa: Ludzie są głupi, sądząc, że to brat Andrzej czyni cuda! To dobry Bóg i św. Józef mogą was uzdrowić, nie ja. Będę modlił się za was do świętego Józefa. Uzdrowieni zostawiali pewne sumy pieniędzy, które brat Andrzej odkładał za pozwoleniem przełożonych z myślą o wybudowaniu czegoś większego...

Budowa sanktuarium

W końcu brat Andrzej przekonał przełożonych i biskupa miejsca, że nastał czas, by uhonorować św. Józefa odpowiednio wielkim sanktuarium na jego cześć w podziękowaniu za otrzymane łaski uzdrowień duchowych i fizycznych tak wielu osób. Ofiary na budowę stawały się coraz większe. Wznoszenie świątyni rozpoczęto w 1913 r., miała ona przypominać Bazylikę św. Piotra w Rzymie, od której była niewiele mniejsza. Brat Andrzej był świadkiem kolejnych etapów budowy. Gdy brakowało środków w decydującej fazie budowy, 90-letni zakonnik udał się w 1936 r. do Nowego Jorku, by prosić miliardera J. D. Rockefellera o wsparcie, które wkrótce otrzymał. Wieści o cudach uzdrowień w Montrealu były znane w Stanach Zjednoczonych.

Brat Andrzej zmarł 6 stycznia 1937 r., gdy powracał z kwesty ze Stanów Zjednoczonych. W pogrzebie uczestniczyło ok. miliona osób z Kanady i z zagranicy, gównie z USA, gdzie był bardzo szanowany. Wkrótce przy jego grobie modliło się tysiące pielgrzymów nawiedzających największe sanktuarium św. Józefa na wzgórzu Royal. Zostało ono ukończone w 1967 r. Brat Andrzej został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1982 r. i kanonizowany przez Benedykta XVI w 2010 r. Jest dumą Montrealu i całej Kanady.

 

Warto odwiedzić