Dotknij Panie serca i oczu - refleksja na I piątek - 3 grudnia 2021

01 gru 2021
o. Robert Więcek SJ
 

Tekst ewangelii: Mt 9,27-31

Gdy Jezus przechodził, szli za Nim dwaj niewidomi, którzy głośno wołali: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida”. Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: „Wierzycie, że mogę to uczynić”? Oni odpowiedzieli Mu: „Tak, Panie”.. Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech się wam stanie”. I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie”. Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.

W bliskości i wyciszeniu

Ażeby usłyszeć bicie serca trzeba dwóch rzeczy: bliskości i ciszy. Puls ledwo wyczuwalny zwiastuje kłopoty, a ile trzeba wyczucia i delikatności, aby go wyczuć. Miotanie się niewiele pomoże, a bardziej zaszkodzi. Zauważmy, że dwaj niewidomi na początku głośno wołają. Wyrażają swoją prośbę: Ulituj się nad nami, Synu Dawida. Rzucają w Jego kierunku tę gorącą modlitwę. Czynią to głośno, a więc dociera do Serca Bożego. Ono słyszy ten krzyk. Jednak nie są gotowi na przyjęcie daru uzdrowienia na zewnątrz. Widzą, ale to jeszcze nie bliskość. Krzyk zaś nie pozwala im usłyszeć prostego bicia Bożego Serca.

Potrzeba domu. Czyż dom nie jest przestrzenią bliskości? Czyż nie łatwiej w domu, a nie na powietrzu usłyszeć delikatny szept? Czy to nie w nim dokonują się najważniejsze dialogi? Kościół jest domem. Takim Go uczynił Jezus Chrystus. Jest miejscem bliskości i przestrzenią wyciszenia. Dlatego tu przychodzimy – by usłyszeć bicie Jego Serca pośród naszego (roz)bicia.

Całość bowiem uzdrowienia dokonuje się właśnie w domu. Trzeba wejść do Bożego Serca. Wejść nie jak do komnat królewskich (tzn. turystycznie, zwiedzając i podziwiając eksponaty muzealne), a jak do zamieszkałego, w którym jest miejsce dla mnie. Bez tego i takiego wejścia nie przystąpimy do Niego. Nie wejdziemy w bliskość. Nie dosłyszymy tego, co ma nam do powiedzenia.

Słyszy i odpowiada, gdy my słuchamy

Nie krzyczy się w domu, przynajmniej nie powinno. Bo po co? Skoro jesteśmy w bliskości to trzeba rozpocząć dialog w spokoju. Bóg słucha nas nie tylko, gdy na modlitwie czy w kościele jesteśmy? Słyszy nasze głośne wołanie. Słyszy nasze zwracanie się do Niego i ku Niemu.

Choć wydaje się nam, że nie odpowiada to jednak spróbujmy rozważyć czy nie odpowiada czy też nie słyszymy, bo skupiliśmy się na krzyku i na przedmiocie krzyku. Tymczasem trzeba uwagi na podmiot, na to, do kogo krzyczymy, ku komu zwracamy się prosząc o pomoc. Skoro On jest mocen i ja w to wierzę, to liczę, że tak się stanie, choć bez nacisków.

W mądrym dialogu to widać. Proszą o litość, o miłosierdzie. Gdy są w bliskości i gotowi na słuchanie padają ważkie słowa: Wierzycie, że mogę to uczynić? Wierzysz, że ślepota zostanie uzdrowiona? Że to, co rozdarłeś zostanie zszyte? Że Ten, do którego wołasz poskłada rozbity w drobny mak dzban?

Od serca do oczu

To w swoim sercu zasłuchanym w Jego Serce – usłyszane – daję odpowiedź: Tak, Panie. Oni już nie są skoncentrowani na swoim ubóstwie ślepoty. Nie widzą oczami, a sercem. Serce ich widzi dobrze, bo zostało dotknięte, bo znalazło się w bliskości i usłyszało puls Boży.

Pozostaje więc dotknięcie oczu. Nie chodzi o sokoli wzrok czy nie wiadomo jakie możliwości, a te są do dziś niezgłębione. Dotknięcie oczu realizuje się według wiary nasze. To z serca przechodzimy do oczu. To serce zasłuchane – ciche i pokorne na wzór Serca Bożego – sprawia, że otwierają się oczy. Widzą to, co dotychczas było przed nimi niewidzialne.

Zaiste, choć to wbrew surowemu zakazowi Pana Jezusa nie sposób ukryć tego przejrzenia. Boży sposób patrzenia jest tak inny od światowego, że od razu jest widoczny jak na dłoni… dla tych, co słuchają jako potwierdzenie, a dla głuchych i ślepych jako upomnienie. Roznośmy więc po całej tutejszej okolicy tę prawdę o Bożym Sercu, o bliskości i delikatnym pulsie, który dane jest nam słyszeć.

 

Warto odwiedzić