Moc jednego spojrzenia - refleksja na I piątek 2 VII 2021

26 cze 2021
o. Robert Więcek SJ
 

Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.

Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On, usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. Mt 9,9-13

Dostrzeżony w życiu

W każdym człowieku jest pragnienie, aby być dostrzeżonym. Kiedy słuchamy historii celnika Mateusza to odkrywamy, że niewiele zrobił, by zostać dostrzeżonym, a dokładnie uczynił wiele – po ludzku – by nikt na niego nie patrzył z miłością. W tym przekonaniu żył sam! Ze swego serca uczynił komorę celną, swój świat.

Moc pragnienia bycie dostrzeżonym zawarta w jego spełnieniu sprawia, że życie przewraca się do góry nogami, że świat wiruje. Człek nie poznaje samego siebie. Wykonuje nieskoordynowane ruchy, podejmuje dziwne decyzje. Trochę jak serce, gdy wpada w arytmię.

Jedno spojrzenie w oczy (sięgające serca) i zaproszenie: pójdź za Mną! Bez tego spojrzenia nie wyjdziemy z komory celnej. To takie spojrzenie reanimacyjne! Każdego dnia Pan Jezus przechodzi i spogląda na człowieka z miłością. Pada też zaproszenie pójdź za Mną w twych myślach, słowach, decyzjach i czynach.

Błogosławiona utrata kontroli

Tracimy orientację, choć wszystko dokonuje się u siebie, w domu. Trochę jak w Dziejach Apostolskich, gdzie pada podejrzenie, że Apostołowie upili się tak, a nie inaczej postępując czy mówiąc. Jakże to błogosławiona utrata kontroli! Spróbujmy choć na chwilę wyobrazić sobie sytuację, w której Mateusz wstaje, zostawia wszystko i idzie za Jezusem. Konsternacja? Zadziwienie? Pukanie się w głowę? Ile i jakich reakcji w mym sercu?

Pojawić się może stwierdzenie, że Mateuszowi było łatwiej, bo widział Jezusa. Ja nie widzę to siedzę w mojej komorze celnej. Nie widzę? Rozejrzyj się! Ile to razy siedzisz za stołem z Panem Jezusem? Czy modlitwa nie jest spojrzeniem oczu, które miłują? Czy chwila adoracji nie wyrywa nas z zasiedziałych miejsc, czasów czy relacji? Bylebyśmy na to pozwolili. Pozwolili, by dotarło do naszych serc Jego wołanie, byśmy wyczuli rytm Jego Serca.

Przeszkody na drodze z/za Jezusem były, są i będą. Będą to ludzie, którym nie podoba się spojrzenie Boże. Chcą, by Bóg patrzył tak jak oni patrzą. Tymczasem św. Ignacy Loyola w dynamice rekolekcji zachęca byśmy często wykonywali ćwiczenie, w którym uczymy się patrzeć tak jak Bóg na mnie patrzy. Świadomość, że spogląda na mnie bez ustanku, że dzięki temu spojrzeniu istnieję otwiera nieskończoność.

Źle (dobrze) się mamy

Kiedy źle się mamy to dobrze wiemy do kogo mamy się udać! Zdrowi nie potrzebują lekarza. Tak więc kto uważa, że jest „zdrowy” nie będzie szukał Pana Jezusa. Nie tylko będzie siedział w komorze celnej swego życia, ale jeszcze dokładnie ją obwaruje, by nikt tam nie wszedł, zabije okna i drzwi, by nikt z zewnątrz nie „dotknął” jego skarbów. To obraz nędzy i rozpaczy człowieka, w którego życiu zwyciężył egoizm. To obraz zabitego serca.

Nie trzeba nam szukać chorób. Serce jest zranione grzechem. Zapraszajmy do serca Pana. Niech tam wejdzie i uzdrowi nas. To czyni Jego obecność. Po prostu siedzi z nami, je i pije. Zawsze możemy Go dostrzec. Widząc zaś usłyszymy, że jesteśmy powołani. Bo ci, co dobrze się mają nie słyszą wołania, wszak uważają się za sprawiedliwych.

Nie bójmy się odkrywania, że jestem grzesznikiem. To nie jest koniec świata! Wiemy bowiem do kogo możemy zawsze pójść! Więcej, On sam przychodzi do nas, do naszych domów. Przychodzi i prowadzi do Ojca.

 

Warto odwiedzić