Uczta życia czy śmierci? - refleksja na I piątek lutego 2022

01 lut 2022
o. Robert Więcek SJ
 

 

Tekst ewangelii: Mk 6, 14-29. Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: "Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim". Inni zaś mówili: "To jest Eliasz"; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków.

Herod, słysząc to, mawiał: "To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał". Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem napominał Heroda: "Nie wolno ci mieć żony twego brata". A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczyny: "Proś mnie, o co chcesz, a dam ci". Nawet jej przysiągł: "Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa". Ona wyszła i zapytała swą matkę: "O co mam prosić?" Ta odpowiedziała: "O głowę Jana Chrzciciela". Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: "Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela". A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

 

Zagrożenie – rozgłos

Herod należał do bezwzględnych władców (serce z kamienia) – nie znosił oporu i wszędzie widział zagrożenie, a więc otoczył się całą siatką donosicieli, którzy informowali go o wszystkim. Niestety, raczej z powodu swej gwałtowności nie miał umiejętności oddzielania plew od ziaren, rzeczy istotnych od pobocznych. Było wiadomo, że w miarę gdy imię Jezusa nabierało rozgłosu z coraz to większej ilości informatorów dochodziło do króla, że pojawił się ktoś.

Słysząc różnego rodzaju relacje układał swoją wersję wydarzeń. Odbywało się to wedle jego schematów i założeń. Skoro jednym z nich było stałe zagrożenie o władzę to popularność kogoś innego nie była raczej wskazana, bo… mógłbym porwać za sobą tłumy i… zabrać mu władzę. Król żył w swoim świecie, wszak wiadomo, że to Rzym ustanowił go królem i tenże mógł go zdjąć kiedy chciał.

Zastanawiający jest wniosek Heroda. Wiedział, że imię Jezus nabrało rozgłosu z różnych powodów: nauczał w sposób dotychczas nieznany, niby tak samo, a jednak nie jak uczeni w Piśmie, podchodził do każdego, a w szczególny sposób do celników i grzeszników, uzdrawiał chorych, wskrzeszał zmarłych. Z tego wysnuł tezę, że Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim.

 

Zagłuszane sumienie

Skąd u Heroda w głowie pojawił się Chrzciciel? Otóż, jak dobrze wiemy to właśnie Herod kazał ściąć Jana, a wcześniej go pojmał i trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę.

Jan nie bał się Heroda i napominał go: Nie wolno ci mieć żony twego brata. Bał się proroka, bo po cóż w więzieniu trzymał go związanego? W rzeczywistości on sam był związany przez grzech, który popełnił i w którym trwał.

Ewangelista napisał, że Herodiada już straciła wszelkie hamulce – zawziętość wzięła w niej górę i chciała zgładzić Chrzciciela. Jednak Herod, jak wyżej wspomniano czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Wbrew pozorom władzy absolutnej i krwawej ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał. Tylko nie potrafił podjąć decyzji. Nie chciał dokonać wyboru. Zapewne z lęku przed Herodiadą i przed ludźmi ze swego otoczenia. Wszak w jego mniemaniu oznaczałoby to słabość. Ile to razy zagłuszamy odruchy, poruszenia serca?

Pozostawienie w lęku i z lęku spraw, by toczyły się swoim torem – choć mamy na nie wpływ – kończy się tym, że zło weźmie wszystko w swoje ręce. Niekoniecznie wulgarnie, ale krok po kroku znajdzie chwilę sposobną tzn. lukę w murach obronnych i zaatakuje frontalnie, choć niezwykle subtelnie, by osiągnąć swoją korzyść. Wiadomo, że ostateczną korzyścią zła jest śmierć – serce bić przestaje. Wiemy, że Jan został ścięty. Jednak wiemy także, że Herodiada i Herod jeszcze głębiej weszli w otchłanie grzechu, a przy tej okazji i córka Herodiady i dworzanie i ci, co na owej uczcie byli też zostali skażeni.

 

Na uczcie eucharystycznej

Jesteśmy na uczcie eucharystycznej, na której Pan Jezus daje nam siebie jako pokarm na życie wieczne. Otwiera swoje Serce jakże wystawione na zranienia. Jest to uczta dla wszystkich. W jakiś sposób urodzinowa, bo na niej rodzimy się na nowo, za każdym razem, gdy przyjmujemy Go do swych serc. Nie trzeba tańczyć, by spodobać się naszemu Panu. Albowiem On ma w nas upodobanie, w nas, maluczkich i prostaczkach, ludziach czystego serca.

Pan Jezus daje nam siebie całkowicie – wydaje się nam bez ograniczeń i jeszcze do nas mówi: Proś mnie, o co chcesz, a dam ci. Moglibyśmy powiedzieć, że idzie dalej niż przysięgający Herod, albowiem do każdego kieruje słowa: Dam ci, o co tylko poprosisz, nie tylko połowę, a całe królestwo. Daję ci moje Serce. Czy wiesz, o co poprosić? Będziesz pytał się innych? Czy wobec takiej zachęty od Pana poprosisz o głowę kogoś innego?

Czy moja prośba zasmuci Pana Jezusa? Nie mogę prosić o zło. Bóg bowiem nigdy nie spełni takowej prośby. Prosząc o chleb nie dostanę kamienia i prosząc o kamień nie da mi go do ręki. I nie jest to ów wzgląd na ludzi. Miłość Boga daje życie, a nie zabiera. Oby okrutny czy wręcz makabryczny opis ewangelisty nie stał się naszym udziałem: Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce. Takie przekazywanie głowy kończy się zawsze tragicznie.

 

Warto odwiedzić