Po co człowiekowi rozum?

12 wrz 2022
ks. Robert Janusz SJ
 

Wielu osobom wydaje się, że nauka, wysiłek rozumowania i metodycznego badania przyrody (Kosmosu) jest człowiekowi niepotrzebny: Czyż nie wystarczy korzystać z zasobów Ziemi, uprawiać grządkę i chodzić pobożnie do kościoła? Czy nie można żyć tak miło, jak było w raju? Adam nie chodził przecież do szkoły… A i w Niebie nie będzie się trzeba męczyć rozumieniem, bo tak będzie, jak ma być…

Są także inne ,,pobożne’’ osoby, które uważają, że (teraz na Ziemi) rozumienie człowieka nie polega na wkładaniu mu do głowy jakichś logik i abstraktów, bowiem „rozumienie człowieka” oznacza, według nich, „zrozumienie człowieka” — wysłuchanie tego, co mówi, i przyjęcie tego, oraz jego samego, bez żadnego komentowania, oceniania, „dochodzenia” prawdy… Tak to do „racjonalności” zachęcają niektórzy „humaniści”. Zobaczmy, dlaczego te potoczne opinie są bardzo naiwne.

Sytuacja w raju była bardzo wyjątkowa, gdyż pierwsi Rodzice żyli w pierwotnym przymierzu z Bogiem-Mądrością, więc we wszystkim stworzeniu i w sobie (także nawzajem) widzieli bez przeszkód Stwórczy Logos. Przez grzech pierworodny oddalili się od Pana Boga – ich życie stało się egoistyczne, fałszywe i pożądliwe – i tak zniszczyli w sobie harmonię rozumnej jedności osoby. A przecież prawdziwy rozum służy do wspólnotowej kontemplacji Prawdy – w komunii osób żyjących w Miłości z Bogiem. Na skutek grzechu „rozumność” stała się nie tylko nieosobowa, ale i oderwana od Bożej Prawdy. Aby wyrazić tę najgorszą w dziejach tragedię (grzechu pierworodnego) można przywołać słowa Adama Mickiewicza z Dziadów (III):

Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie
A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.
Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów docieką,
Gdzie pędzi, czy się domyślą?

Widzimy zatem, do jakiego stopnia człowiek przez grzech traci jedność w sobie samym i z innymi – z czystym rozumem powołanym do żywienia człowieczeństwa Jedną Bożą Prawdą kontemplowaną we wspólnocie niewinnych osób.

Ludzie, którzy powołują się na to, jakoby w Niebie rozum nie był już potrzebny, nie zauważają, że do Nieba dostaniemy się dzięki Łasce Bożej, która obfituje w dary Ducha Świętego, a jednym z nich jest właśnie dar rozumu. W Niebie rozum będzie więc na pewno, i będzie dobrze używany do kontemplacji niezgłębionej Bożej Prawdy, bo bez rozumu (i bez wolnej woli) nie byłoby pełnej duszy ludzkiej (wolnej i rozumnej) cieszącej się zmartwychwstałym ciałem, a więc i osoby żyjącej wiecznie dzięki Trójcy Świętej.

I wreszcie – ten częsty problem nierozumnego „rozumienia człowieka”, czyli próba takiego „rozumienia”, w którym miałoby nie być używania rozumowych, logicznych „abstraktów” i miałoby nie być narzucania innym swojego JA. To jest problem nie tylko ludzi prostych, ale i także wielu humanistów i naukowców, którzy żyją złamaną przez grzech kulturą współczesną. Chcą „rozumieć” człowieka „instynktownie”, „sentymentalnie” — niejako bez używania rozumu, czyli bez żadnych pytań o jakąkolwiek prawdę, etykę, wartości.

Można powiedzieć, że po grzechu pierworodnym jest w człowieku nie tylko egoistyczne, grzeszne ciało, słaba wola, ale jest też grzeszna, fałszywa, egoistyczna, intelektualna inteligencja, która jest przebiegła w potrójnej pożądliwości: (1) w szukaniu „na siłę” zaszczytów, siebie-bożka – egoistycznego JA (co szybko ujawnia pychę, bunt wobec Prawdy i Miłości), (2) w pożądaniu ciała (i życia drugich) i (3) w pożądaniu rzeczy bliźniego (jego własności). Ta egoistyczna inteligencja nie zna umiaru – prowadzi do powstawania totalnego chaosu niszczącego to co dobre, piękne i prawdziwe, aż do odrzucenia własnej i cudzej tożsamości, wolności i rozumności.

Przez pychę zaszczytów, nierozumne, egoistyczne JA, przez nierozumne używanie rzeczy – człowiek zakrywa Boga tak sobie, jak i innym. Jednak nie wszystko ulega zniszczeniu, dopóki Bóg daje życie. To właśnie nikłe światełko rozumu i promyk dobrej woli zdolne są „naturalnie” szukać i odnajdywać Boga pośród bałaganu osób i rzeczy, w brudach języka potocznego pełnego niejasności i dwuznaczności, dramatów i tragedii – o czym mówią słowa Wieszcza. Światło rozumu, ta wąska ścieżka otwierająca osobę ku wyzwalającej Prawdzie, nadal jest świadectwem żyjącego w człowieku Bożego obrazu – wyrytego stwórczym Słowem Boga w duszy wolnej i rozumnej. Wszyscy jakoś przecież rozeznajemy, że — jak uczy Benedykt XVI - nie działać zgodnie z rozumem jest rzeczą sprzeczną z naturą Boga (Ratyzbona 2006).

Czym jest zatem rozum i poznanie rozumowe? Nie jest „wiedzą”, której JA może się nauczyć na pamięć i wyrecytować jak papuga; nie jest zbiorem „komputerowych” operacji logicznych. Rozum wymaga dziś niezwykłej osobistej odwagi: wyjścia poza swoje JA w kierunku Prawdy, ku Tajemnicy, ku Stwórcy rozumu. Sprzeciwia się temu złamany grzechem intelekt, egoistyczna inteligencja JA nakierowana na własny zysk „po trupach”. Egoistyczne „rozumienie” nie wychodzi ku rozumowi, ku Prawdzie, bo gdyby próbowało wyjść poza swoje egoistyczne JA (oczywiście nie ku Stwórcy, którego egoizm pomija, odrzuca), skazałoby się na niebyt, zanikanie. Może dlatego ludzie, którzy są wrogami Prawdy Bożej, którzy nie ufają Bogu – nie ufają także możliwości przekroczenia siebie, wyjścia własnym intelektem poza ich horyzont egoistycznego lub zalęknionego JA, przez co coraz bardziej pogrążają się właśnie we własnym JA i swoich rzeczach, swoich zaszczytach, bo nic duchowego poza nim nie mają.

Kolejną trudnością dla rozumu człowieka grzesznego jest to, że prawy rozum opiera się na Prawdzie Bożej, a nie na jednostkowych, „prywatnych” doświadczeniach lub „objawieniach”. Dlatego wymaga niemałego wysiłku wychodzenie człowieka ku świętym i mądrym osobom tak, by oprzeć się (choćby częściowo) na „zrozumieniu” nie tylko ciała lub uczuć, ale nade wszystko podobnych prawd, których światło człowiek odkrywa i w sobie, i w innych: w osobach, w rzeczach, a nawet można próbować rozumieć - choć nigdy samemu do końca - Boga objawiającego się stopniowo człowiekowi. Nie jest to łatwe, co widać wyraźnie, gdy Pan Jezus wyrzuca często uczniom (skupionym „inteligentnie” na cielesnym, doczesnym JA) właśnie brak rozumu: Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba. Jezus zauważył to i rzekł im: „Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł?” (Mk 8, 16-17).

Tak więc rozumienie - to nie jest wyrozumiałość, pobłażanie ustępliwość wobec jakichś problemów natury fizycznej, psychicznej lub somatycznej; rozumienie - to przyciąganie całej osoby, człowieczeństwa, przez trwałą, niezmienną, a najlepiej wieczną Prawdę Bożego Logosu, w którym wszystko zostało stworzone z Miłości Boga do człowieka. Dlatego prawdziwy rozum jest czysty - widzi Boga we wszystkich pojedynczych, stworzonych rzeczach i wszystkie rzeczy jakby „naraz” w Bogu, w ich Stwórcy (tego doświadczał mistyk, św. Ignacy Loyola). Rozum potrafi jakby przechodzić od najmniejszej cząstki istniejącej, do najdalszych zbiorowisk nieogarnionego zmysłami i obserwacją Kosmosu, znajdując we wszystkim Stwórcę. Aby tak rozumieć, człowiek musi pozbyć się egoizmu własnego JA - bez tego nie będzie rozumiał pojęć ogólnych, gdyż będzie je „przeżywał” i sprowadzał do własnej sfery cielesnej lub psychicznej. Rozumienia nie da się wyrazić w kategoriach cielesno-uczuciowo-intelektualnych.

Filozofowie prawdziwi (dziś mamy mnogość technologii zwanych filozofiami) nazywają rozumienie „kontemplacją” (gr. theoría). Dotyczy ona tego, co jest dawane przez Boga wszystkim osobom - dotyczy rozumienia Prawdy. Każdy, kto wychodzi z egoistycznego JA, może „nastawić” wolną wolą swój rozum na Rozum Boga, na Logos stwarzający wszystko w Miłości. Tak więc niejako „rezonansem” tej Miłości Ducha Stwórczego jest w rozumnym stworzeniu wzbudzająca się (w wolności) jego miłosna odpowiedź, której pierwszym owocem jest nawrócenie siebie ze zła do miłowania Boga i bliźniego, i zachęcanie innych, wolnych i rozumnych osób, do prawdziwego przeżywania podobnego obiektywnego dobra, piękna i jedności w braterskiej komunii, dzielącej się prawdą przez język duchowych pojęć ogólnych przenikających jednocześnie całe indywiduum osobowe i całą wspólnotę.

Widzimy więc, że rozumienie nie jest „wyrozumiałością” wobec zwierzeń, nie jest pobłażaniem, nie jest takim „rozumieniem” grzeszków bliźniego, które zarażałoby tym złem, które nie pozwalałoby reagować – zatrzymywać zło – w imię nienaruszalności czyjegoś egoizmu zamkniętego na Prawdę, na Jej rozumienie. Rozumienie nie jest też tolerancją. Prawdziwe rozumienie dobra, prawdy i piękna (a może nawet Dobra, Prawdy i Piękna od Trójcy Świętej) skłania prawą, wolną wolę do tego, by osoba dzieliła się tym niewyrażalnym, duchowym doświadczeniem racjonalności z innymi ludźmi, by próbowała ratować innych od zła, a gdy się nie da – by po ludzku wstawiała się do Boga modlitwą o nawrócenie.

W Ćwiczeniach duchowych św. Ignacego Loyoli zawarta jest pewna zasada, głosząca, że każdy chrześcijanin winien dążyć do ocalenia wypowiedzi bliźniego, a jeśli się tego nie da, należy się uprzejmie zapytać, jak ten bliźni rozumie to, co mówi ustami (chodzi o takie „wzajemne” rozumienie tego, co może pobieżnie ujęły słowa); jeśli bliźni rozumie coś źle (wobec obiektywnej prawdy: Boga, Katechizmu, Konstytucji zakonnych itp.), należy go poprawić z miłością, a jeśli bliźni upiera się przy swoim fałszu, powinno się szukać wszelkich godnych sposobów, aby bliźni te wielkie prawdy rozumiał i mógł się otworzyć w wolności na Boże zbawienie.

 

Przeczytaj także

ks. Jan Ożóg SJ
ks. Tomas Halik
ks. Stanisław Łucarz SJ
ks. Jan Popiel SJ
Papież Franciszek
ks. Dariusz Wiśniewski SJ

Warto odwiedzić