Bazylika Sacré-Coeur

23 wrz 2011
Jan Gać
 

Biała, lśniąca bazylika tak mocno kontrastuje z kolorami otoczenia, że nie sposób jej nie zauważyć…

Z tarasu widokowego sprzed Bazyliki Najświętszego Serca Jezusa można objąć jednym spojrzeniem niemal cały Paryż. Miasto ogromne, różnorodne, dla jednych piękne i urzekające, dla innych być może męczące. Na schodach prowadzących na szczyt wzniesienia Montmartre, zwieńczony gigantyczną bryłą bazyliki, wysiadują tłumy – wszyscy jakby zahipnotyzowani, wpatrzeni w jeden punkt, przed siebie, w to ogromne miasto. Miejsce to może mieć znaczenie symbolu, jest jakby rekapitulacją całej ludzkiej kondycji, zarówno w odniesieniu do indywidualnego człowieka, jak i zbiorowości w wymiarze państwa. Tu przenikają się wspaniałość i nędza, świętość i zbrodnia, modlitwa i upadek aż na samo dno, piękno i brzydota.

Spójrzmy na wzgórze Montmarte. Stała tu w czasach rzymskich świątynia Merkurego. Tu w III wieku zamęczono św. Dionizego (później patrona Paryża) wraz z jego towarzyszami – Rustykiem i Eleuterem. W późniejszych wiekach wzgórze to, położone z dala od Cité, uchodziło za przemysłowe, jeśli za wyraz przemysłu uznać można wiatraki, które w XIX wieku, kiedy Paryż chciał się bawić i upijać, zamieniono na pomieszczenia dla kabaretów, tawern i burdeli. To tu, w tanich i nędznych ruderach, gnieździł się francuski i europejski świat zbuntowanych artystów, pisarzy, kompozytorów, których dzieła jakże często rodziły się w ciemnościach spelunek i zadymionych tawernach, przesyconych zapachem tytoniu i oparów alkoholu.

Wcześniej, w XI wieku, wzniesiono tu kościółek św. Piotra, częściowo z materiału pozyskanego ze świątyni Merkurego, a przy nim klasztor dla benedyktynek. Te odizolowane od świata zakonnice modliły się przez całe wieki, aż do rewolucji francuskiej, kiedy zburzono im ten klasztor, a ostatnią matkę przełożoną nazwiskiem Marat, ociemniałą i głuchą staruszkę, liczącą blisko sto lat, ściął kat na gilotynie. Tu także, w kościółku św. Dionizego, inny zapaleniec, Ignacy Loyola, ślubował wraz z towarzyszami w święto Wniebowzięcia 1534 roku, że będą do dyspozycji papieża w obronie chrześcijaństwa.

Wreszcie nadeszły lata 1870-1871, które stały się wstrząsem dla Francji. Takich klęsk i upokorzeń kraj ten nie doświadczył jeszcze w swej historii. Totalna klęska w wojnie z Prusami, niewola cesarza Napoleona III, a co za tym idzie – upadek cesarstwa, oblężenie Paryża, kiedy z głodu zjadano nawet koty i psy, upokarzający rozejm, wejście Prusaków do miasta i defilada nad pokonanymi, utrata ważnych prowincji kraju, nałożenie astronomicznych kontrybucji wojennych na rzecz zwycięskich Prus, poniżenie godności narodowej i wstyd przed światem... A przy tym wszystkim bunt ludu paryskiego, który właśnie tu, na Montmartre, pierwszy wystąpił zbrojnie przeciwko porządkowi rodzącej się III Republiki. Skutkowało to utworzeniem na nieco ponad dwa miesiące ludowego rządu, Komuny Paryskiej, która – jeszcze nie w pełni ukonstytuowana – zdążyła rozpocząć swój krwawy terror, m.in. przez rozstrzelanie arcybiskupa Paryża, sekularyzację majątków kościelnych, wywłaszczanie klasztorów i aresztowanie zakonników. Powstanie zostało utopione w morzu krwi.

W 1873 roku mający chwilowo przewagę w Zgromadzeniu Narodowym monarchiści, w większości katolicy, przegłosowali ustawę o konieczności wzniesienia świątyni w intencji odkupienia win Francuzów. Łączyło się to ze ślubami narodowymi, czego kulminacją była narodowa pielgrzymka do sanktuarium kultu Najświętszego Serca Jezusowego w Paray-le-Monial. Była to również okazja do podziękowania za dokonaną w 1864 roku beatyfikację Małgorzaty Marii Alacoque, XVII-wiecznej wizjonerki z nowo założonego zgromadzenia wizytek, której Jezus objawił swoją gorącą do ludzkości miłość, co zaowocowało kultem Jego Najświętszego Serca. I co charakterystyczne – kult ten zaczął się rozprzestrzeniać na cały świat właśnie od poniesionych przez Francję klęsk z lat siedemdziesiątych XIX wieku.

Temu też kultowi postanowiono dać bardziej widoczny wyraz, wznosząc bazylikę na szczycie wzgórza Montmartre. Projekt i budowę zlecono Paulowi Abadie, architektowi ze szkoły Viollet-le-Duca, podówczas już legendy w sztuce budownictwa. Za wzór dla nowej świątyni posłużył dostojny kościół Saint-Front w Périgueux, romański, ale nawiązujący do doświadczeń bizantyńskich bazylik na wzór św. Marka z Wenecji. Ten ze szczytu Montmartre, popularnie zwany Sacré-Coeur, swą wielkością, potęgą i majestatem miał przewyższyć wszystkie inne kościoły.

Zgodnie z bizantyńską praktyką wybrano plan krzyża greckiego, przydano mu też pięć kopuł, cztery mniejsze i piątą centralną, gigantyczną, osadzoną na przeprutym szeregiem okien tamburze. Wolno stojąca wieża dzwonna wystrzeliwuje w niebo na 84 m i dźwiga całą baterię dzwonów, wśród nich ważący 19 ton La Savoyarde. Głównym budulcem jest lśniąco biały trawertyn, wokół portali, okien, parapetów i na gzymsach bogato zdobiony ornamentyką na wzór romańskiej. Wymowne jest wnętrze. Wszędzie pełno mozaik. Ta z półczaszy prezbiterium przemawia najgłębiej. Oto zwrócony ku nam, ludziom, w pełnej postaci stoi Chrystus z rozłożonymi jak na krzyżu ramionami. Ale nie ma tu krzyża, nie ma tu cierpienia. Jest tryumf. I jest otwarte serce w promieniach światła. Obok adorują Chrystusa Małgorzata Maria (kanonizowana w 1920 r.), są Michał Archanioł, Joanna d’Arc, papież Pius IX, inni jeszcze święci – całe ich niebo. Ukończoną w 1914 roku świątynię konsekrowano dopiero w 1919 roku, po zakończeniu pierwszej wojny światowej.

 

Warto odwiedzić