Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński

02 wrz 2019
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Ksiądz Prymas kard. Stefan Wyszyński wypełnił w historii Kościoła XX wieku posługę pocieszania. Był jak Mojżesz, który oparł się faraonowi – nowej komunistycznej władzy. Porównał ją w Zapiskach więziennych do kraczącej wrony: Siadła wrona na czole wyniosłej jodły. Spojrzała władczo wokół i wydała okrzyk zwycięstwa. Tej wrzaskliwej zjawie wydaje się prawdziwie, że jodła zawdzięcza jej wszystko: swój byt, wysmukłą piękność, trwałą zieleń, siłę w walce z wichrami. Godny podziwu jest ten tupet wrony. Wielka dobrodziejka stojącej cicho jodły. A jodła ani drgnie; zda się nie dostrzegać wrony; pogrążona w zadumie, wyciąga gałązki ramion swoich ku niebu. Znosi spokojnie wrzaskliwego gościa. Nic nie zmąci jej myśli, jej powagi, spokoju. Wszak tyle chmur już przeszło nad jej czołem, tyle ptaków przelotnych tu się zatrzymało. - Poszły jak ty pójdziesz. Nie twoje to miejsce, nie czujesz się pewna i dlatego krzykiem nadrabiasz brak męstwa. To ja wyrosłam z ziemi i trwam korzeniami w jej sercu. A ty, wędrowna chmuro, co rzucasz cień smutku na złociste me czoło, jesteś igraszką wichrów. Trzeba cię spokojnie wycierpieć. Wykraczesz swoją nudną, bezduszną, jakże ubogą pieśń - i odpłyniesz. Cóż zdołasz krzykiem zdziałać? Ja pozostanę, by trwać w skupieniu, by budować swoją cierpliwością, by przetrwać wichry i naloty, by spokojnie piąć się wzwyż. Słońca mi nie przysłonisz, sobą nie zachwycisz, celu mej wspinaczki nie zmienisz. Był las, nie było was - i nie będzie was, będzie las. Bajka? Nie bajka!

Jego znaczenie dla Kościoła powszechnego docenił kard. Carlo Maria Martini SJ: Wobec powierzonego mu ludu spełnił posługę pasterskiej odpowiedzialności podobną misji Mojżesza wobec narodu wybranego w czasie przejścia przez pustynię. Zgodził się, by pozostawać punktem odniesienia pośród duchowej walki, jako niestrudzony mediator pomiędzy tak bardzo różniącymi się częściami polskiego społeczeństwa; jako mężny świadek, pomimo samotności, jaka towarzyszy człowiekowi wysoko postawionemu. Mimo swojej fizycznej słabości, był gotowy cierpliwie nauczać wszystkich, aby byli gotowi nieść ciężary, wzajemnie sobie pomagając. Właśnie przez to zadanie odpowiedzialnego przewodnika, który nie boi się podejmować trudnych decyzji i odważnego działania, choć nie były one przez wszystkich od razu zrozumiane – on jednak wypełniał je, będąc wierny otrzymanej misji – stał się osobą, która nie tylko posiada autorytet, związany z kościelnym urzędem, ale był powszechnie obdarzany zaufaniem, jako szanowany i kochany pasterz.

Podczas wojny kard. Stefan Wyszyński zetknął się z ogromnym cierpieniem ludzi spowodowanym terrorem niemieckiej okupacji. W 1939 roku opuścił Włocławek, by uniknąć aresztowania przez Niemców; przebywał kolejno we Wrociszewie, Kozłówce, Żułowie a następnie, na prośbę ks. Władysława Korniłowicza, w Laskach. W czasie Powstania Warszawskiego wspierał duchowo i pocieszał rannych żołnierzy, udzielając im sakramentów. W okresie uwięzienia wracał wspomnieniami do tych trudnych lat.

Trzyletni okres uwięzienia był niewątpliwie dla Prymasa Tysiąclecia wymagającym czasem, który dobrze wykorzystał, wchodząc w proces gruntownej duchowej przemiany. Z ufnością dziecka zwracał się do Boga, który jest miłosierny. Zapisał: jestem już tylko dzieckiem. Jego sumienie stało się jeszcze bardziej wrażliwe, odczuwał niechęć do swoich dawnych grzechów. Można z pewnością powiedzieć, że w tym czasie zastosował radę św. Ignacego Loyoli: Chociaż w strapieniu nie powinniśmy zmieniać poprzednich postanowień, to jednak jest rzeczą wielce pomocną usilnie zmieniać samego siebie nastawiając się przeciw temu strapieniu, np. więcej oddając się modlitwie, rozmyślaniu, rzetelniejszemu badaniu sumienia i do pewnego stopnia pomnażać nasze praktyki pokutne (Ćwiczenia Duchowne, 319). Smutek z powodu uwięzienia stał się dla Prymasa orką pod nowy zasiew. Dobrze wiedział, że smutek, nie ten rodzący się z powodu stworzeń czy siebie, ale strapienie z powodu braku doświadczenia Boga, jest przeciwne nadziei, dlatego starał się panować nad swoimi uczuciami, choć nieraz chwalił Pana łzami. Dziękował też Bogu, że smutki przechodziły dziwnie szybko. Pisał: Gdy ja zamilknę, (...) wraca pokój. Powracał upragniony dar Pana, stan pocieszenia – nie ten wzbudzony przez stworzenia lub siebie, ale ten, który wzbudza dobry duch, Duch Boży, prowadzący do Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Działo się tak zawsze, ilekroć ustawała skarga, a on powierzał się Bogu. Pokora przywraca mi pokój umysłu, pokój serca i ufność... Bóg mnie przekonał... Zrzuć troskę swą na Pana... Zaufaj...

Oddany Maryi

Ksiądz Prymas dobrze zapamiętał prorocze słowa kard. Augusta Hlonda: Zwycięstwo, gdy będzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy. To podczas więzienia w Komańczy napisał kard. Stefan Wyszyński Jasnogórskie śluby Narodu, odczytane uroczyście na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 roku. W najtrudniejszych dla siebie chwilach uciekał się pod obronę Matki Bożej. Dnia 8 grudnia 1953 roku dokonał Aktu osobistego oddania się Matce Najświętszej:

Święta Maryjo, Bogurodzico Dziewico, obieram sobie dzisiaj Ciebie za Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę moją. Postanawiam sobie mocno i przyrzekam, że Cię nigdy nie opuszczę, nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie. Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili, co uwłaczałoby czci Twojej. Błagam Cię, przyjmij mnie na zawsze za sługę i dziecko swoje. Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach duszy i ciała oraz w pracy kapłańskiej dla innych. Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich, zarówno przeszłych jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności. Pragnę przez Ciebie, z Tobą, w Tobie i dla Ciebie stać się niewolnikiem całkowitym Syna Twojego, któremu Ty, o Matko, oddaj mnie w niewolę, jak ja Tobie oddałem się w niewolę. Wszystko, cokolwiek czynić będę, przez Twoje Ręce Niepokalane, Pośredniczko łask wszelkich, oddaję ku chwale Trójcy Świętej - Soli Deo! Maryjo Jasnogórska, nie opuszczaj mnie w pracy codziennej i okaż swe czyste Oblicze w godzinę śmierci mojej. Amen. Stoczek, 8 grudnia 1953.

 

Warto odwiedzić