Ignacy Loyola – człowiek dialogu

26 paź 2021
ks. Robert Więcek SJ
 

Świętego Ignacego możemy nazwać mistrzem dialogu. Daje nam pewną regułę, którą można zastosować do każdego wymiaru podejmowanych relacji i wydarzeń. Dotknął mnie ten tekst i prostotą, i aktualnością. Tak brzmi: Abyśmy bardziej pomagali sobie wzajemnie i postępowali [w dobrem], trzeba z góry założyć, że każdy dobry człowiek winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić.

Przede wszystkim św. Ignacy odnosił tę regułę do siebie, do swojego sposobu mówienia, dyskutowania, dialogowania. Nie zapominał, że w relacji-spotkaniu są dwie strony, które mają tę samą godność i to samo prawo do wypowiedzenia tego, co myślą. Powtarzał przestrogę: trzeba to z góry założyć... Wiedział, jak wielkie niebezpieczeństwo mieści się w fakcie zatrzymania się tylko na swojej godności i postrzegania przez ten pryzmat uwag-słów drugiego.

Ignacy chciał ocalać drugiego. Pamiętał na słowa swego Pana i Zbawiciela, który przyszedł nie po to, aby potępiać, ale aby zbawić – ocalić. Nie chodziło o ocalenie na siłę absurdalnych słów (opinii, interpretacji), które pojawiały się w jego życiu. Kiedy został oskarżony (i to niejednokrotnie) o herezję, walczył o dobre imię i żądał wyroków oczyszczających z zarzutów na piśmie. Jednak stosował zasadę domniemanej niewinności w relacjach, a tych miał wiele i w każdej warstwie społecznej. Wystarczy z uwagą czytać setki jego listów pisanych do królów, biskupów, współbraci i zwykłych ludzi.

Na tym nie kończy sztuki dialogu. Autor tekstu daje nam i inne kryteria. To nie ja, a drugi człowiek, który stoi przede mną, jest tym, kogo mam bronić – zarówno jego godności, jak i jego wypowiedzi, tzn. jestem wezwany do (próby) zrozumienia motywów i poruszeń, które zaprowadziły go do momentu, w którym wypowiedział dane słowa. Czyli ma nas charakteryzować postawa bronienia, chronienia, opiekowania się drugim, pomagania mu.

Ignacy przewidział możliwość, w której wypowiedź drugiego nie może być uratowana. W takim przypadku zaprasza, aby pytać mówiącego, jak rozumie swoją wypowiedź, tzn. abyśmy uwalniali się od naszych schematów, naszych sposobów myślenia, sądzenia, oceniania. Jeśli on rozumie ją źle… – innymi słowy możemy zauważyć brak zrozumienia u mówiącego, niech go poprawi z miłością. Nie idzie wcale o głupie i nieprzemyślane przytakiwanie wszystkiemu, co drugi człowiek do mnie mówi.

Następnie Święty przewiduje możliwość pomyłki, niezrozumienia ze strony bliźniego (a także naszej strony) – potrzebujemy cierpliwości i pełnego wsłuchania się z uwagą (tak jak matka czy ojciec wsłuchują się w to, co chce im przekazać dziecko). Ileż to razy my sami źle rozumiemy i brakuje nam owego „poprawiania z miłością”. To między nami ma być najwyższe zrozumienie, zaufanie-zawierzenie i uznanie.

Jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych – czy to przerasta nasze możliwości? Może trzeba nam przyjrzeć się naszym sposobom przekazu tego, co myślimy czy czujemy? Czy naprawdę korzystamy z „wszelkich środków” dostępnych, by choć spróbować uratować wypowiedź drugiego?

Po co stosować tę regułę? By sobie nawzajem pomagać – dobrze mówić, dobrze rozumieć, umiejętnie przekazywać swoje myśli, bez narzucania swego, z pokorą (ale i jasno, bez lęku) wykazywać błędy i oczekując, że drugi też mi je pokaże (to dla naszego wspólnego wzrostu). Jedni dla drugich jesteśmy pomocą, i to dotyczy każdego z osobna i całej wspólnoty.

Życzę Tobie i sobie takiego mistrzostwa w prowadzeniu dialogu.

 

Warto odwiedzić