Jak zabrać się za życie?

07 paź 2013
ks. Jacek Poznański SJ
 

Są czasem momenty, w których pojawia się niejasne poczucie dreptania w miejscu. Wzrasta przekonanie, że nie można już tak dalej, jak dotychczas. Coś musi się zmienić! Życie chce się uwolnić z zastygłych schematów. Jednak, gdy próbujemy się zatrzymać, znajdujemy w środku chaos, a może tylko ciemną dziurę bez dna. W dodatku ujawniają się jakieś żale, gdzieś budzi się gniew lub złość, dręczy niepokój. Czasami jest tego tak dużo, że człowiek czuje się całkowicie przytłoczony. Tak wiele spraw trzeba by podjąć! Ten ogrom powoduje poczucie bezradności i smutek.

Jak zabrać się za swoje życie, gdy przez lata nie było na to czasu? Z pewnością, żeby zacząć coś nowego, bardzo pomocne jest zaznaczenie tego w jakiś szczególny sposób. Można zacząć od decyzji poświęcenia kilku dni tylko temu sondowaniu samego siebie, czyli – najlepiej w ciszy, milczeniu, w duchu modlitwy – dać sobie czas. Chciałbym zarysować krótki przewodnik po pierwszych ważnych dla życia wewnętrznego każdego człowieka sprawach. Myślę, że może to pomóc ruszyć z miejsca i stworzyć mapę dalszej drogi.

 

Życie potrzebuje uczuć

Najlepiej zacząć od uczuć. Na początek: zauważanie uczuć. Trzeba uczyć się dopuszczać je do swojej świadomości, zauważać je, a dalej uczyć się je rozróżniać, identyfikować, nazywać; w końcu – wyrażać uczucia. Wszystko to można praktykować na różne sposoby. Dobrą metodą jest tzw. Dzienniczek uczuć. Pisząc w pierwszej osobie, notuj sytuacje i twoje uczucia w różnych codziennych sytuacjach, bez ich oceniania i analizowania (zob. S. Biel SJ, Życie duchowe bez trików i skrótów).

Ważne jest odkrywanie negatywnych uczuć. One najczęściej szarpią sercem i najtrudniej dojrzale stawić im czoło. Negatywne uczucia często są głęboko schowane, zmiażdżone, bo dotyczą ważnych osób, rodziców czy innych bliskich, a nie chcemy postawić ich w złym świetle, nawet przed samymi sobą. Nieraz szczególną rolę w życiu odgrywają różnego rodzaju lęki, także religijne. Je również warto identyfikować i nazywać.

 

Życie ma przeszłość

Następnym krokiem jest podjęcie swojej historii życia. Trzeba wrócić do ważnych, brzemiennych w skutki wydarzeń. Zwłaszcza tych bolesnych: krzywd, cierpień, ran. Zauważam, że powiększa się grupa osób, które są zmęczone powracaniem do historii życia. Jest tak z różnych powodów. Ludzie zapisują się na terapię, lecz nie kończą jej, zniechęceni, że to tak długo trwa. Albo wybrali terapię, która jest przypadkowa, niedopasowana do ich problemów, bowiem znaleźli tylko takiego terapeutę w pobliżu. Często też ludzie mają dość zajmowania się historią, bo tak naprawdę ciągle przerabiali ją fragmentarycznie i tylko wtedy, gdy coś bolało i byli w jakiejś udręce, ale gdy się trochę polepszyło, przerywali pracę. Tymczasem historię życia trzeba przepracować raz, ale gruntownie, systematycznie, cierpliwie i wytrwale, sięgając do wszystkiego. Przypominać sobie, dotykać ponownie, spisywać, płakać, modlić się i komuś to stopniowo opowiadać. To może zabrać sporo czasu, może nawet rok, dwa, albo i dłużej. Czasami rzeczy odsłaniają się warstwami, stopniowo, jak tylko ustępuje ciężar wyższych warstw; bardzo często są przygniecione różnymi innymi sprawami. Ważne, by nie zadowalać się chwilowym poczuciem uwolnienia, połowicznym rozumieniem tego, co było.

 

Przebaczenie uwalnia życie

Tutaj często pojawią się rodzice. Warto osobno przyglądnąć się relacjom do ojca oraz osobno relacjom do matki. Zobaczyć, jak oni nas kształtowali, co dali, czego nie dali. Odkryć własne pretensje, żale. Czasami są też inne postacie, które odcisnęły swe piętno na życiu: dziadkowie, wujek, brat, wychowawczyni, nauczycielka, ksiądz, jakaś wielka miłość...

Zazwyczaj trzeba poruszyć ważny temat przebaczenia i pojednania. Może to dotyczyć różnych osób, ale przede wszystkim rodziców, bo ujawnione zostało poczucie skrzywdzenia, opuszczenia, zawodu, wstydu, a nawet zapiekła złość. Ale trzeba też pomyśleć o przebaczeniu sobie. Również i do siebie samych mamy wiele pretensji, zwłaszcza gdy podjęliśmy jakieś złe decyzje.

Kolejna kwestia to poczucie własnej wartości oraz akceptacja siebie. Trzeba i to w sobie odkryć, odbudować, umocnić. Nieraz poczucie niskiej wartości, perfekcjonizm, nadmierna troska o niepopełnianie błędów potrafią skutecznie zatruć nasze życie. Brak bezinteresownej miłości w naszym życiu sprawia, że wciąż staramy się zasługiwać, zaspokajać czyjeś wymagania, chorobliwie szukać pochwały i uznania innych.

 

Pragnienia napędzają życie

W końcu należy też sięgnąć do własnych marzeń, pragnień, potrzeb, pasji. Nie ulegać pierwszemu wrażeniu, że nic się nie ma. W każdym drzemią ukryte głęboko marzenia. Czasem wystarczy popatrzeć na historię swojego życia albo przypomnieć sobie słowa innych, by je ujawnić. Również cisza budzi pragnienia. W pragnieniach, marzeniach kryje się wiele informacji o tym, kim jesteśmy, o naszym sercu, a także o woli Bożej względem nas.

Myślę, że dobrze jest podjąć tych kilka kwestii, gdy czujemy potrzebę zabrania się za przegląd i zmianę swojego życia. Praca nad każdą z tych spraw zabiera zwykle sporo czasu. Trzeba do nich powracać w życiu codziennym, najlepiej na spotkaniach z psychologiem albo w ramach kierownictwa duchowego czy choćby przyjacielskiej pomocy. Zawsze jednak w duchu modlitwy. Bo nakierowanie na Boga to nakierowanie na źródło życia. A przecież właśnie życie w nas chcemy uwolnić i rozpalić.

 

Przeczytaj także

Bożena Leszczyńska OCV
ks. Marek Wójtowicz SJ
ks. Marek Wójtowicz SJ
ks. Stanisław Groń SJ
ks. Stanisław Łucarz SJ
ks. Marek Wójtowicz SJ

Warto odwiedzić