Męczennica rozświetlona Chrystusem - Święta Łucja

11 gru 2022
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Łucja (+ 304) urodziła się w zamożnej chrześcijańskiej rodzinie pod koniec III wieku w Syrakuzach na Sycylii. Opisy jej męczeńskiej śmierci pochodzą z V wieku.

Będąc jedynaczką, wychowywana była przez owdowiałą matkę imieniem Eutychia w duchu głębokiej ewangelicznej pobożności. Z biegiem lat w jej sercu narastało pragnienie, by poświęcić się Bogu, dlatego złożyła prywatny ślub czystości. Nie wiedziała o tym nawet jej matka. Gdy w jej pięknej córce zakochał się pewien młodzieniec, z nadzieją widziała córkę w przyszłym związku małżeńskim. Kiedy Eutychia zachorowała i przez kilka lat lekarze nie zdołali jej wyleczyć, Łucja zachęciła ją, by razem udały się do Katanii, by przy grobie męczennicy św. Agaty prosić o uzdrowienie. Przekonywała matkę: Kochana matko, bądź dobrej myśli; jeśli szata Pana Jezusa zdoła uleczyć chorych, jakże by nie mieli tego uczynić Święci, którzy krew i życie swe dla Niego oddali, i których Chrystus miłuje jako swych przyjaciół i braci? Podejmijmy zatem pielgrzymkę do grobu św. Agaty w Katanii, gdzie już tylu cierpiących doznało pociechy na ciele i duszy, a ja ufam, że Pan Bóg przywróci ci zdrowie.

Matka z córką udały się do pobliskiej Katanii i długo modliły się przy grobie Świętej, aż wreszcie Łucja usnęła. Jak podają starożytne źródła, we śnie ujrzała św. Agatę otoczoną aniołami, która mówiła do niej: Siostro Łucjo, czemuż domagasz się ode mnie tego, co sama wyświadczyć możesz swej matce? Wiara twoja pomogła ci, ponieważ Eutychia już odzyskała zdrowie. Przez ciebie zasłyną Syrakuzy, gdyż dziewictwo jest miłym Chrystusowi mieszkaniem. Po przebudzeniu uradowana Łucja mówiła: Matko, matko, wyleczona jesteś z niemocy! Błagam cię teraz, abyś mi więcej nie wspominała o ziemskim narzeczonym, a posag, którym chciałaś mnie opatrzyć, daj mi teraz dla mego niebieskiego Oblubieńca! Matka obiecała jej, że spadek po ojcu natychmiast złoży w jej ręce. Zgodziła się też, by córka zachowała dziewictwo i nie wychodziła za mąż.

Powróciwszy do Syrakuz, Łucja zaczęła opiekować się ubogimi i chorymi w swoim mieście, szczodrze obdarzając ich tym wszystkim, czego najbardziej potrzebowali. Za zgodą matki sprzedawała grunty i złote kosztowności, by wspierać ubogie wdowy. Zachęcała też swoją matkę słowami: Daj przeto, póki żyjesz, Chrystusowi choć w części to, co posiadasz, i zacznij już teraz dzielić się z Nim spadkiem, który mnie przeznaczasz.

Takie zachowanie Łucji oburzyło młodzieńca, który widział w niej przyszłą żonę. Kiedy na początku IV wieku wybuchło okrutne prześladowanie wyznawców Chrystusa przez cesarza Dioklecjana, zawiedziony i rozgniewany młodzieniec doniósł namiestnikowi, sędziemu Paschazjuszowi, że Łucja jest chrześcijanką. Wezwano dziewczynę, a gdy ta odmówiła składania ofiar bożkom, została poddana strasznym torturom, grożono jej, że zostanie zhańbiona w domu publicznym, w końcu została ścięta mieczem. Jej pogrzeb uwiecznił na obrazie Michelangelo da Caravaggio w 1608 roku. Jest on umieszczony w kościele Santa Lucia alla Badia w Syrakuzach. Legenda podaje, że Łucja, by nie spodobać się mężczyznom z lupanaru, kazała wyłupić sobie oczy, które w sposób cudowny zostały jej przywrócone przez Maryję. To właśnie dlatego jest patronką osób mających problemy ze wzrokiem. O jej wstawiennictwo prosił m.in. Dante Alighieri pisząc w Boskiej komedii o św. Łucji w księdze XXXII, 36 pieśni Raju. Jej wspomnienie przypada 13 grudnia.

Warto w tym miejscu – choćby krótko – przybliżyć historię prześladowań chrześcijan w pierwszych wiekach historii Kościoła. Zostały one zapowiedziane przez naszego Pana: Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20). Pierwszym świadkiem, męczennikiem, (gr. martyr) był św. Szczepan, ukamienowany przez Żydów. Męczeńska śmierć św. Jana Chrzciciela zapowiadała śmierć na krzyżu Zbawiciela. Księga Dziejów Apostolskich ukazuje prześladowanie św. Piotra i św. Pawła zakończone ich męczeńską śmiercią w Rzymie za czasów panowania Nerona. Zaprogramowane prześladowania wyznawców Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła, powszechne i systematyczne, miały miejsce za panowania kolejnych cesarzy: Septymiusza Sewera (202–203), Decjusza (249–250) i Waleriana (257–258). Najokrutniejsze z nich były za panowania Dioklecjana i Galeriusza od 303 roku, a zakończyły się zwycięstwem Konstantyna Wielkiego nad Maksencjuszem w 312 roku. Jak czytamy w encyklice Veritatis splendor (nr 92) św. Jana Pawła II, w męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności. Jezus napomina nas z największą surowością: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?” (Mk 8, 36).

Dnia 11 sierpnia 2010 roku w czasie audiencji generalnej Benedykt XVI pytał, skąd bierze się siła, by stawić czoło męczeństwu. Odpowiadał: Z głębokiego i ścisłego zjednoczenia z Chrystusem, ponieważ męczeństwo i powołanie do męczeństwa nie są rezultatem wysiłku człowieka, ale są odpowiedzią na inicjatywę i na powołanie Boga, są darem Jego łaski, która uzdalnia nas do ofiarowania własnego życia z miłości do Chrystusa i do Kościoła, a także do świata. Gdy czytamy żywoty męczenników, zdumiewa nas pogoda i odwaga w podejściu do cierpienia i śmierci: moc Boga objawia się w pełni w słabości, w ubóstwie tego, kto zawierza się Jemu i tylko w Nim pokłada swoją nadzieję (por. 2 Kor 12, 9). Ale trzeba podkreślić, że łaska Boża nie unicestwia ani nie tłumi wolności tego, kto ponosi męczeństwo, wręcz przeciwnie, wzbogaca ją i wywyższa: męczennik jest osobą w najwyższym stopniu wolną, wolną w stosunku do władzy, wobec świata; jest osobą wolną, która w jedynym, ostatecznym akcie oddaje Bogu całe swoje życie i w najwyższym akcie wiary, nadziei i miłości oddaje się w ręce swojego Stwórcy i Odkupiciela; poświęca swoje życie, by całkowicie złączyć się z ofiarą Chrystusa na krzyżu. Jednym słowem, męczeństwo jest wielkim aktem miłości w odpowiedzi na ogromną miłość Boga (…). My prawdopodobnie nie jesteśmy powołani do męczeństwa, ale nikt z nas nie jest wykluczony z Bożego powołania do świętości, do życia wedle wysokiej miary życia chrześcijańskiego, a to wymaga brania na siebie krzyża każdego dnia. Wszyscy, zwłaszcza w naszych czasach, w których zdają się brać górę egoizm i indywidualizm, powinniśmy przyjąć jako pierwszy i podstawowy obowiązek staranie się o to, by pogłębiać i rozwijać każdego dnia miłość do Boga i do braci, aby przemienić nasze życie, a tym samym przemienić także ten świat. Przez wstawiennictwo świętych i męczenników prośmy Pana, by rozpalił nasze serca, abyśmy potrafili kochać tak, jak On umiłował każdego z nas.

 

Warto odwiedzić